Lunch/obiad, Weganie na wakacjach

Wegański pad tahi z tofucznicą

Jedzenie to jedyna rzecz, która naprawdę karmi, jednak dla mnie to coś znacznie więcej niż tylko dostarczanie sobie substancji odżywczych i bilansowanie kalorii, tak, aby nie zabrakło energii. Dla mnie jedzenie to przywoływanie wspomnień z podróży i odtwarzanie smaków kojarzonych z dobrym czasem w życiu. Samo gotowanie jest aktem twórczym i sposobem na relaks. Czytam o jedzeniu, podglądam, jak gotują inni, inspiruję się i często tworzę coś własnego.

Nigdy nie byłam w żadnym azjatyckim kraju. Kuchnię azjatycką znam jedynie z restauracji różnych europejskich i amerykańskich miast oraz z tego, co sama sobie ugotuję na podstawie receptur z książek i blogów. Tak naprawdę, żeby zjeść coś ekstra nie trzeba wybierać się bardzo daleko. Wystarczy wyskoczyć w weekend do Berlina i spróbować cudów w tamtejszych wegańskich knajpach z azjatyckim żarełkiem. Dużo częściej jem azjatycko na wyjazdach niż w Poznaniu. Tutaj nie czuję się ekspertką, jeśli o azjatyckim jedzeniu mowa. W domu po prostu częściej gotuję sama.

Czytaj dalej „Wegański pad tahi z tofucznicą”
Lunch/obiad, Weganie na wakacjach

Pizza z wegańskim mielonym i domową „mozzarellą”

http://www.hello-morning.org

Odkąd sięgam pamięcią wyjazdy były dla mnie ogromnym źródłem inspiracji kulinarnych. Już jako nastolatka z obozów w Włoch przywoziłam głównie paczki makaronu, oliwy i przyprawy. Podróże od zawsze były szansą na spróbowanie masy wspaniałych dań, skosztowania warzyw i owoców, które można spotkać w Polsce, jednak chociażby na południu Europy smakują zupełnie inaczej. Pewnie pisałam o tym już nie raz, czy tutaj czy na moich profilach na instagramie, ale powtórzę – jestem ogromną fanką kuchni amerykańskiej, bo wbrew obiegowej opinii jest bardzo smaczna, kolorowa i wartościowa, między innymi dlatego, że spotka ze sobą kulinarne wpływy z całego świata. Od początku swojego weganizmu gotuję według pomysłów i instrukcji amerykańskich blogerów i blogerek, ale to czas początki blogów kulinarnych w Polsce i nie za bardzo było z czego czerpać, a ja sama byłam jedną z pierwszych osób, które zaczęły pisać o weganizmie jeszcze na mniammniamvege.blogspot.com ( w sierpniu minie 11 lat mojego blogowania). Moje pierwsze książki kucharskie poświęcone kuchni roślinnej były autorstwa Isy Moskowitz i trzeba było się trochę nagimnatykować, aby je zdobyć. Po moim powrocie z USA w 2018 roku zachwycona wszystkim, co jadłam w Nowym Jorku i Nowym Orleanie, pierwsze co zrobiłam to zamówiłam książki kucharskie. Z Filadelfii w tym roku przywiozłam najnowszą książkę Isy Moskowitz „I can cook vegan”, a ostatnio uzupełniłam braki w kulinarnej biblioteczce w książkę Isy, którą już dawno chciałam mieć, a mianowicie „Isa does it”. Tym samym mam obecnie na półce prawie wszystko, co dotychczas chciałam, choć już ostrzę zęby na kolejne ukazujące się pozycje… Niemniej wisi nade mną temat przeprowadzki w nie znowu odległej przyszłości, więc mam spore wątpliwości czy powiększanie tak kłopotliwej przy przeprowadzkach biblioteczki to mądry pomysł… Nie wydaje mi się, ale co zrobić, jak to dla mnie taka wielka, może obecnie jedna w niewielu, przyjemności.

Czytaj dalej „Pizza z wegańskim mielonym i domową „mozzarellą””
Weganie na wakacjach, Wypieki i słodycze

Wegańskie kanelbullar, czyli szwedzkie cynamonowe ślimaczki

http://www.hello-morning.org

Drożdżówki niby nie powinny kojarzyć nam się z wakacjami, a raczej lody i owocowe desery. Mi jednak drożdżowe wypieki, jak na ironię kojarzą się z latem najbardziej, bo właśnie w tym czasie pieczemy ciasta w owocami. Mam takie wspomnienie z moich nastoletnich czasów, kiedy w wakacyjne wieczory piekłam jak szalona rogaliki, zawijańce, krantze, drożdżówki lub po prostu placek drożdżowy. Czasami znikał już podczas śniadania, czasami zabieraliśmy go ze sobą na plażę. Właśnie wyjazdy nad morze czy jezioro kojarzą mi się z drożdżowymi wypiekami szczególnie, bo po drodze kupowaliśmy jagodzianki czy warkocze z makiem… Oczywiście za nami zlatywały się osy, ręce lepiły się od cukru i lukru, więc była to mało praktyczna przekąska, ale co zrobić? Moje dzieciństwo przypadało na okres cudownych lat 90-tych. Często ciastka oblepiały się piachem, który potem właził między zęby, ale w wakacje wszystko to, co normalnie wyprowadziłoby człowieka z równowagi było akceptowalne. Takie ich prawo.

Czytaj dalej „Wegańskie kanelbullar, czyli szwedzkie cynamonowe ślimaczki”
Lunch/obiad, Weganie na wakacjach

10 pomysłów na roślinny lunch idealny na upały

Wygląda na to, że upał nie opuści nas w najbliższym czasie, ale czyż nie czekaliśmy na lato? Oczywiście byłoby łatwiej, gdybyśmy żyli w kraju sjest, gdzie spadek produktywności związanej z porą roku byłby nie tylko rozumiany, ale i akceptowany przez pracodawców, gdzie w trakcie dnia, w najbardziej uciążliwe dla organizmu godziny mogli po prostu odpocząć, a przestawić się trochę bardziej na wieczorne życie.

W upały nie chce się gotować i za bardzo nie chce się też jeść. Najchętniej sięgamy po lekkie przekąski, chłodniki, sałatki. Sprawdzą się też szybkie dania z makaronem . Nie są to może wybitnie odżywcze przepisy, ale na pewno będą stanowić dobrą przekąskę na lunch w ciągu dnia. Wieczorem możecie sięgnąć po coś konkretniejszego i bardziej sycącego. Wygląda na to, że trzeba trochę zmodyfikować styl odżywiania na śródziemnomorski.

Czytaj dalej „10 pomysłów na roślinny lunch idealny na upały”
Lunch/obiad, Weganie na wakacjach

Reuben z tempehem

P1180245

Podobno Nowy Jork albo się kocha, albo nienawidzi. Pomimo, że przed wyjazdem do największego miasta Stanów Zjednoczonych słyszałam totalnie skrajne opinie na jego temat, czułam pod skórą, że się polubimy i nie myliłam się w ogóle. Może nie jest to miejsce, w którym chciałabym zamieszkać i żyć, choć nie obraziłabym się, gdybym miała kiedyś okazję spędzić tam kilka tygodni lub miesięcy. Fajnie byłoby naprawdę dobrze poznać miasto, więc jestem pewna, że jak tylko nadarzy się okazja wrócę tam i to nie raz. Nie zachwycił mnie Time Square czy Wall Street, ale widok ze 108. piętra  Empire State Building robi na człowieku wrażenie. Dobrze czułam się na Brooklynie, w Central Parku, Bryant Parku czy Prospect Parku, w okolicach którego zamieszkaliśmy. Podobały mi się muzea, galerie, sklepy z książkami. Miło spacerowało się po Greenwich Village czy Williamsburgu, ale dobrze wspominam też Harlem czy Queens, który kojarzył mi się gównie z hip-hopowymi klipami. W naszych nowojorskich wędrówkach dotarliśmy nawet na Bronx, gdzie turyści raczej nie zaglądają, ale jak pominąć 1520 Sedgwick Avenue, czyli miejsce, gdzie narodził się hip-hop?

Dotychczas nie przygotowałam subiektywnego przewodnika po mieście, żadnego poradnika podróży, ani nawet wegańskiej mapy miejsc, gdzie polecam zjeść, ale Nowy Jork mnie przerósł. Nie byłam w stanie tego streścić. Może teraz, gdy od powrotu minęło kilka miesięcy, a ja nie czuję się tak przesycona informacjami, uda mi się zebrać te, które według mnie są naprawdę przydatne i pokażę Wam trochę Nowy Jork moimi oczami? Kto wie? Czytaj dalej „Reuben z tempehem”

Weganie na wakacjach, Wegański poradnik

Weganie na wakacjach: Terceira. Azory

_1060797

Kiedy przed wylotem do Lizbony wspominałam znajomym o Azorach okazywało się, że mało kto pamięta o tym archipelagu dziewięciu portugalskich wysp. Wszyscy za to pamiętają o Maderze, a tymczasem wysunięte za zachód od Lizbony, położone hen daleko na Atlantyku wysypy kuszą pięknem i niosą ukojenie. Krajobraz po prostu zapiera dech w piersiach. Na Azorach jest nieprawdopodobnie zielono.  Kontrastująca z oceanem zieleń przyprawia wręcz o zawrót głowy, ale w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Czytaj dalej „Weganie na wakacjach: Terceira. Azory”

Lunch/obiad, Weganie na wakacjach

Pasta po genueńsku, czyli makaron z pesto, ziemniakami i fasolką

IMG_1041.CR2

Na zakończenie gimnazjum nauczycielka języka polskiego zadała nam do napisania pracę pod tytułem: „Moja klasa za 20 lat”. Oczywiście z perspektywy gimnazjalistki trzydziestosześciolatek wydawał się niemalże staruszkiem. Wiecie, gdzieś tam podchodzący pod emeryturę. Człowiek wyobrażał sobie, że wówczas wszystko już będzie poukładane i pokończone. Będzie po prostu żyć. Pamiętam, że opisałam siebie, jako panią doktor, mieszkającą gdzieś na południu Europy, mającą za sobą pracę „Lekarza bez granic”, z dwójką adoptowanych, afrykańskich dzieci. Oczywiście samotną i niezależną do kwadratu. Teraz, kiedy jestem w wieku, w którym do trzydziestki bliżej mi, niż dalej, trzydziestokilkulatków postrzegam oczywiście jak osoby na wskroś młode. Rozumiecie – taka czterdziestoletnia młodzież, nawiązując do numeru Dezertera. Teraz widzę, że poza planem bycia lekarzem nie za dużo z moich młodzieńczych wyobrażeń się spełniło lub spełni. Choć tak naprawdę kto wie, co mi się jeszcze przytrafi? Skąd pomysł na osadzenie siebie w realiach południowej Europy? W gimnazjum w trakcie wakacji jeździłam na kolonie do Włoch. Byłam zakochana w tamtejszym luzie, pogodzie, architekturze i oczywiście pokochałam Włoską kuchnię. Pamiętam, jak dzieciaki wracając do Polski cieszyły się na jedzenie, które nie będzie makaronem. Ja wręcz przeciwnie. Już wtedy zainspirowana smakami, które tam poznałam próbowałam odtwarzać je w domu. Włochy to piękny kraj, ale myślę, że nie mogłabym tam mieszkać stale. Choć jak już wspomniałam, kto wie, czy kiedyś nie ucieknę tam na trochę, aby nabrać dystansu, luzu i najeść się najlepszych na świecie lodów. Czytaj dalej „Pasta po genueńsku, czyli makaron z pesto, ziemniakami i fasolką”

Weganie na wakacjach, Wegański poradnik

Weganie na wakacjach: Fuerteventura

IMG_1528

Nie jestem wytrawną blogerką, ani mówczynią. Nie potrafię płynnie zamieniać wszystkich swoich myśli i spostrzeżeń w słowa, ani narysować rzeczywistości w barwach zapierających dech w piersi. Choć przeczytałam w swoim życiu naprawdę wiele wspaniałych, wartościowych i napisanych cudownym językiem książek, sama nie umiem tak ładnie mówić. Zawsze miałam bardzo dobre stopnie w polskiego, ale nie dlatego, że posiadam jakiś szczególny talent. Po prostu radziłam sobie ze schematami: wstęp – rozwinięcie – zakończenie. Moja przeciętność była zaskakująco doceniania w szkole…

Opiszę  wszystko bardzo zwyczajnie. Tak, jak umiem najlepiej. Czytaj dalej „Weganie na wakacjach: Fuerteventura”