kuchnia roślinna

Wegańska pizza Margherita. Z roślinną mozarellą

IMG_0158

Ostatnio mam w głowie sporo rozkmin, a nastroje dokładnie takie, jak pogoda na oknem – na zmianę słońce, deszcz i grad. Myślę sobie, że kiedy ma się do czynienia z krzywdą w dużych ilościach to może stać się dla człowieka przytłaczające. Choć z drugiej strony zawsze, kiedy ktoś mi mówi, że mam trudną pracę, ja uśmiecham się i mówię, że nie jest źle. Z reguły staram się całą rozmowę obrócić w żart. Oczywiście jest to reakcja obronna i niechęć opowiadania, jak źle czy ciężko bywa. Niektórzy się nie przejmują, ale ja tak. Wszystkim. Jestem osobą, która się martwi. Pracuję nad tym, ale wszystkiego nie zmienię. Dużo łatwiej opisać swoje odczucia na blogu niż opowiadać o nich w kawiarni przy kawie, bo przecież nikt z Was nie patrzy mi w oczy. Tylko, że ja już tak nie umiem. Kiedyś potrafiłam, ale wszystko płynie, a ludzie się zmieniają. W sumie może nie tyle ludzie, co okoliczności. Raczej nie zmienia się sposób w jaki postrzegam świat i nadal czuję go mocno, chyba nawet trochę mocniej niż kiedyś. Wciąż nadmiernie wrażliwa smucę się złem, przemocą, niesprawiedliwością. Krzywdzonymi dziećmi, zwierzętami, biedą, nędzą i głodem. Jednak sposób radzenia sobie ze stresem i dopadającą chandrą, gdy tylko zbyt dokładnie zaczynam analizować życie jest zupełnie inny. Teraz nie mam potrzeby, aby o tym opowiadać. Kiedyś lubiłam opisywać to, co mnie boli. Słowa, zwłaszcza te pisane, okazały się niewystarczającym sposobem na uporanie się z rzeczywistością. Zresztą i tak żyjemy w świecie, który raczej nie głaszcze i nie łaskocze, dlatego nie chcę tworzyć tu przestrzeni, która będzie dokładała cegiełkę do budowania nieprzyjaznej przestrzeni. Idę w innym kierunku. Oczywiście nie udaję, że zło i brzydota nie istnieją, ale myślę, że potrzebna jest nam przeciwwaga dla tego, co nas otacza i przytłacza. Dlatego tutaj, na mojej stronie, facebooku, instagramie, a nawet snapchacie (hello-morning) ma być miło, przyjaźnie, pokojowo. Smacznie, kolorowo i przede wszystkim wegańsko. Zawsze się śmieję, gdy słyszę, że kuchnia roślinna musi byś smutna, a moje życie przypomina ascezę. Otóż wręcz przeciwnie. Moje talarze są piękne, wesołe, pyszne. Krzyczą kolorami i proszą o dokumentowanie na zdjęciach. Z reguły zimą jem kasze, pieczone warzywa, strączki i pesto ze wszystkiego, z czego można je przygotować. Raczej prosto. Jednak kiedy nachodzi mnie ochota na pizzę nie muszę sobie żałować. Zobaczcie sami!

Jako miłośniczka kuchni włoskiej powinnam publikować przepis na pizzę co najmniej raz w miesiącu, ale przyznam Wam się szczerze, że wcale nie byłam fanką przygotowywania tego placka w domu. Nigdy nie wychodził tak pyszny, jak ten z pieca opalanego drewnem. Nic dziwnego, że tak chętnie kieruję moje kroki do wrocławskiego Pieca na Szewskiej, a w Poznaniu wybieram Buff Bus Pizza Truck. Zdradzę Wam jeszcze jeden sekret. Po pizzę z wegańskim serem sięgam ekstremalnie rzadko, a dużo częściej można spotkać mnie w wymienionych przeze mnie knajpach nad talerzem dobrej marinary.

Dziś łamię aż dwie moje zasady. Po pierwsze przygotowuję pizzę w domu. Po drugie przyrządzam ją z wegańskim serem. I to nie byle jakim, bo serem mozzarella firmy Verys. Jest to roślinna wersja tego słynnego włoskiego sera przygotowana na bazie… ryżu! Przyznam szczerze, że jest to najlepiej naśladujący mozzarellę wegański ser, jaki do tej pory jadłam.

Od pewnego czasu dużo bardziej doceniam smak domowej pizzy i nie porównuję go do tego, który spotykam w pizzeriach. Jest inny, ale nie znaczy, że gorszy. Zresztą i tu sprawdza się zasada, że trening czyni mistrza, bo im więcej pizz przygotowuję w swojej kuchni tym doskonalsze mi wychodzą.

Mój przepis dedykuję wszystkim tym, którzy tęsknią za poczciwą margheritą.

Receptura opracowana jest z myślą o osobach, które podobnie jak ja są zapracowane, ale jednocześnie przykładają wagę do tego co i jak jedzą. A przede wszystkim, zupełnie jak ja UWIELBIAJĄ GOTOWAĆ. Zarówno sos, jak i ciasto przygotowuję dzień wcześniej. Leżakuje ono przez kilkanaście godzin w lodówce. Sos do naszej pizzy przygotowujemy wcześniej, dzięki czemu składniki zdążą się przegryźć i będzie bardzo aromatyczny.

Zawsze zaskakuje mnie, gdy słyszę, że do ciasta na pizzę dodano jajko bądź mleko. Nie widziałam takiej receptury w ŻADNEJ włoskiej książce kucharskiej. Placek do pizzy do w zasadzie drożdże, woda, oliwa, sól i oczywiście mąka.  Włosi przygotowują pizzę na mące typu 00, którą dostaniecie w dobrze zaopatrzonych supermarketach, sklepach z włoską żywnością i internecie. Jeżeli nie dostaniecie mąki typu 00 wykorzystajcie, jak do innych drożdżowych wypieków typ 500.

Ciasto zapiekam zgodnie z zasadą, której nauczyłam się z całe wieki temu, bo piszą o niej w wielu włoskich książkach kucharskich, a według której placek na pizzę powinniśmy zapiekać przez chwilę bez sosu, wyciągnąć z piekarnika, obrócić, dopiero wówczas posmarować sosem i dodać pozostałe składniki. Ponownie zapiec. Dzięki tamu prostemu zabiegowi mamy szansę podrobić w zwykłym domowym piekarniku efekt, który uzyskuje się w specjalnym piecu do pizzy.

Pizzę należy piec w najwyższej temperaturze – 250 st. C przez zaledwie kilka minut. Musi być upieczona, zarumieniona, ale wciąż miękka.

Dla mnie podawanie pizzy z ketchupem to świętokradztwo. Pizzę najlepiej zajada się z oliwą – taka z dodatkiem chili lub bazylii będzie idealna.

Dużo zasad? Spokojnie to tylko brzmi, jakby było trudne. Nie zapominajmy, że pizza to danie proste i tanie. Ja nie lubię przesadzać z dodatkami, niech tak pozostanie.

IMG_0161

Ciasto:

  • 250 ml cieplej wody
  • 1 i 1/2 łyżki cukru trzcinowego
  • 30 g świeżych drożdży
  • 2 łyżki oliwy z oliwek + 2 łyżki do wysmarowania miski
  • 350 g mąki pszennej
  • 1 płaska łyżeczka soli

Ciasto drożdżowe wymaga trzech rzeczy. Spokoju, cierpliwości i porządnego ugniatania. Znam wiele osób, które po jednej nieudanej przygodzie z ciastem drożdżowym zrażają się do drożdżowych wypieków na dobre. Niepotrzebnie. Skoro taki nerwus, jak ja sobie z nim radzi, oznacza, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.  Jestem osobą robiącą 10 rzeczy na minutę, chaotyczną i roztrzepaną, choć te ostatnie określenia są może nie do końca trafne, bo  bałagan, który tworzę wokół siebie jest tylko pozorny. Tak naprawdę jestem w nim doskonale zorientowana i bez trudu odnajduję się w chaosie. Powiem tak: dajcie szansę ciastu drożdżowemu. Jeżeli nie wyjdzie – próbujcie do skutku, wyczujcie je, ale NIGDY nie zrażajcie się na wstępie.

Aby przygotować dobre ciasto drożdżowe wyciągnij drożdże na pół godziny przed rozpoczęciem gotowania. Następnie rozkrusz je w misce, posyp cukrem, zlej ciepłą wodą. Przykryj miskę ręczniczkiem kuchennym. Pozostaw na 15 minut, aby zaczyn zaczął „pracować”.  W międzyczasie wymieszaj mąkę z solą. Do zaczynu dodaj oliwę, a następnie stopniowo przesiewaj mąkę z solą. Ciasto początkowo mieszaj drewnianą łyżką, a następnie wyrabiaj przy pomocy rąk. Ugniataj i wyrabiaj ciasto przez około 10 minut. Jeżeli za bardzo klei się do rąk – dodaj odrobinę mąki, ale uważaj – zbyt duża jej ilość sprawi, że ciasto stanie się twarde. Wyrobioną, błyszczącą kulę ciasta posmaruj łyżką oliwy, drugą łyżką oliw wysmaruj miskę. Włóż do niej ciasto i pozostaw do wyrośnięcia.

Jeżeli przygotowujesz ciasto na następny dzień przykryj miskę folią spożywczą i włóż do lodówki. Nazajutrz, po powrocie z pracy wyciągnij ciasto na godzinę przed pieczeniem i od razu wyrób przez chwilę i pozostaw na 30-4o minut w ciepłym miejscu do wyrośnięcia.

Jeżeli natomiast ciasto będzie spożywane jeszcze tego samego dnia to miskę z ciastem przykryj folią spożywczą odstaw w ciepłe miejsce na godzinę. W miedzy czasie możesz przygotować sos pomidorowy (przepis poniżej). Po godzinie ponownie przez chwilę wyrób ciasto.

Blaszkę wyłóż papierem, uformuj placek grubości około 0,5 cm.  Dalsze instrukcje poniżej.

Sos pomidorowy do pizzy:

  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • 2 ząbki czosnku, bardzo drobno posiekane
  • 1 łyżeczka suszonego oregano
  • 1 łyżeczka suszonego tymianku
  • 1 płaska łyżeczka soli
  • szczypta świeżo mielonego pieprzu
  • 400 g krojonych pomidorów z puszki
  • 2 łyżki koncentratu pomidorowego

Na patelni rozgrzej oliwę. Na średnim ogniu smaż drobniutko posiekany czosnek – ok. 2 minuty, ostrożnie, aby nie przypalić, bo zepsujesz smak sosu. Wsyp zioła, sól i pieprz. Zamieszaj. Następnie wlej pomidory wraz z zalewą i dodaj koncentrat. Ponownie mieszaj i gotuj przez około 15 minut. Połowę sosu odlej i zmiksuj przy pomocy blendera. Połącz z pozostałym sosem. Schłodź, ponieważ pizzę smarujemy wystudzonym sosem. Tak przygotowany sos możesz przechowywać w lodówce przez 3-4 dni lub zamrozić (do 3 miesięcy).

Dodatki:

Górną grzałkę piekarnika rozgrzej do 250 st. C. Jeżeli masz- użyj termoobiegu.

Przygotuj placek na pizzę o grubości około 0,5 cm. Jeżeli lubisz pizzę na grubym spodzie to możemy pozostawić grubszą. Formuj go w dłoniach i na kuchennym blacie oprószonym mąką, możesz użyć wałka czy butelki w celu otrzymania pożądanego placuszka. Wszelkie chwyty są dozwolone. W końcu pizza to ekspresyjna kuchnia włoska. Tu nie ma ograniczeń.

Placek ułóż na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i włóż na najwyższą półkę piekarnika na 5 minut, aby się delikatnie zarumienił. Po tym czasie delikatnie wysuń z piekarnika, przewróć placek przypieczonym wierzchem do dołu. Posmaruj blady wierzch sosem, ułóż mozzarellę, posyp odrobiną suszonych ziół i świeżych liści bazylii. Dopraw świeżo mielonym pieprzem, delikatnie skrop oliwą. Ponownie wsuń do piekarnika – na najwyższą półkę – i piecz przez 10-15 minut.

Gotową pizzę pokrój na kawałki i podaj z oliwą z oliwek. Pycha!

IMG_0173

2 myśli w temacie “Wegańska pizza Margherita. Z roślinną mozarellą”

Dodaj komentarz