
Od wielu lat w listopadzie sięgam po lekturę „Dolina Muminków w Listopadzie” i co roku trafiając na ten cytat:
Paszczak obudził się powoli i gdy tylko stwierdził, że jest sobą, zapragnął być kimś innym, kimś kogo nie znał. Czuł się jeszcze bardziej zmęczony niż wtedy, kiedy kładł się spać, a tu tymczasem nastał już nowy dzień, który będzie trwał aż do wieczora, a potem przyjdzie następny i jeszcze następny i ten znów będzie taki sam, jak wszystkie dni w życiu Paszczaka.
Schował się więc pod kołdrę i zagrzebał nos w poduszkę, potem przesunął się brzuchem na brzeg łóżka, gdzie było chłodne prześcieradło, a potem rozłożył się na całym łóżku, wyciągając ręce i nogi i wciąż czekał na przyjemny sen, który nie nadchodził. Wreszcie zwinął się w kłębek i zrobił się malutki, ale i to nie pomogło. Starał się być Paszczakiem, którego wszyscy lubią, i starał się być Paszczakiem, którego nikt nie lubi. Lecz co z tego, kiedy i tak ciągle był tylko Paszczakiem, który wszystko robi, jak może najlepiej, ale nic mu naprawdę dobrze nie wychodzi.
…myślę sobie jak bardzo te słowa opisują moje życie. To ja. Jestem Paszczakiem. Robię wszystko, jak mogę najlepiej, ale nic mi naprawdę dobrze nie wychodzi. Dość przygnębiające wiem, ale mamy listopad, więc same rozumiecie.
Chciałabym mieć coś w czym jestem taka naprawdę dobra, tymczasem we wszystkim, czego się dotknę jestem co najwyżej przeciętna. Zazwyczaj mi to nie przeszkadza. Myślę sobie, że tak pewnie koniec końców żyje się prościej. Nic niczego ode mnie nie oczekuje, nikt niczego się po mnie nie spodziewa. Tylko momentami jakoś tak człowiekowi żal. Na przykład w listopadzie. Dni są coraz krótsze, słońca brakuje i dopada melancholia. Pragnie się być kimś innym, kimś kogo się nie zna.
Czytaj dalej „Dyniowe naleśniki na rozświetlenie pochmurnych listopadowych mroków”