
Choć ostatnio jestem na zwolnieniu i wydaje się, że powinnam zwolnić, tydzień minął mi jak z bicza trzasnął. Manifestacja Pracowników Ochrony Zdrowia w ubiegłą sobotę i wczorajsza wizyta w Białym Miasteczku 2.0 sprawiły, że tydzień zleciał mi na aktywizmie, czyli byłam w swoim żywiole. Choć działanie i udzielanie się w ważnych społecznie sprawach jest tym, co mnie napędza, jest też czymś co zżera mnie energetycznie, wypala, zmusza niejednokrotnie do wyjścia poza strefę komfortu. Tak było chociażby wczoraj, kiedy poprosiłam o zdjęcie sztandarów Agrounii na czas mojego wystąpienia, bo nie chciałam, aby za moim plecami widniało coś z czym ideologicznie się nie utożsamiam. Nie udało się do tego doprowadzić, ale udało się przeprowadzić moje spotkanie w innym miejscu, tak, aby nie czuła, że robię coś sprzecznego z moimi przekonaniami. Nie zawsze umiem się tak postawić, ale uczę się tego i za każdym razem, kiedy to robię jestem z siebie naprawdę dumna.
Czytaj dalej „Jesienne wegańskie galette ze śliwkami i pistacjami”