Nie uprawiam zwykłej turystyki. To co wyczyniam, a właściwie wyczyniamy razem z moim chłopakiem nazywam pieszczotliwie gastroturystyką. Kiedy gdzieś jadę zaczynam od sprawdzenia co ja tam mogę zjeść. Dopiero później szukam tak zwanych atrakcji turystycznych. Co zrobić, gdy dla mnie zawsze największą wartością jest … jedzenie. Muszę się Wam do czegoś przyznać, do czegoś, co uczyni mnie w Waszych oczach bardzo przyziemną osobę: wolę przyoszczędzić na bilecie do muzeum niż na kolacji. Jedzenie to moja pasja, miłość, to doświadczenie przez, które czuję się bogatsza. Jedzenie jest ważne.
Czytaj dalej „Pastéis sem Nata, czyli lizbońskie ciastka z nadzieniem budyniowym. Wegańskie.”