Roślinne śniadanie

Wegańska szakszuka

_1120893

Szakszuka kojarzy się nam wszystkim z Jerozolimą i kuchnią Izraelską, ale tak naprawdę danie wywodzi się z Tunezji i choć oryginalna wersja jest daleka od wegańskiej, bo zawiera jaja, wiecie dobrze, że taki „drobiazg” nie stanowi dla mnie problemu i znajdę sposób, aby przygotować sobie to danie po swojemu. Wiem, wiem, zaraz mnie zaczniecie pouczać, że szakszuka musi być z jajem, że to profanacja i inne takie bla bla bla. Dla mnie nie ma limitów i ograniczeń, a kuchnia roślinna stanowi tego doskonały dowód. Jedyne ograniczenia, jakie mamy znajdują się pomiędzy naszymi uszami, a dokładnie w naszej głowie. Oczywiście mogłabym się wysilić nieco i pobawić w wegańskie imitacje jaja. Na popularnych wegańskich, instagramowych profilach z całego świata widuję takie „cuda”, ale jestem zbyt leniwa, aby się w to bawić. Przygotowując wpis z nowym przepisem przede wszystkim zależy mi na tym, aby jak najwięcej osób chciało sięgnąć po zaproponowaną przeze mnie recepturę. Zbyt wydumane składniki nie będą temu sprzyjać. Hello Morning to niekoniecznie blog dla kulinarnych szaleńców, ba, to nawet blog niekoniecznie dla wegan, ale dla tych, którzy cenią dobrą kuchnię.

Czytaj dalej „Wegańska szakszuka”

Lunch/obiad, Recenzja

Kebaby z tofu a’la rybne oraz sałatka z pieczonym kalafiorem, czyli wegańskie testy książki „Jerozolima”

IMG_1125

Niedawno miałam przyjemność poprowadzić mały pokaz gotowania podczas krakowskiej Veganmanii, organizowanej przez stowarzyszenie Otwarte Klatki. Była to już trzecia Veganmania, na której pojawiłam się w tej roli i jak zwykle miło spędziłam czas. Krakowska edycja imprezy robi wrażenie i niewątpliwie była najlepiej zorganizowaną i najsmaczniejszą spośród wszystkich, na których gościłam dotychczas. Podczas pokazu padło kilka pytań dotyczących bloga i gotowanie. Zostałam zapytana o to, czy gotuję częściej z głowy, czy z przepisów. Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Na co dzień, kiedy nie przygotowuję przepisów na bloga, gotuję spontanicznie i czasami potem żałuję, że nie spisałam receptury, kiedy niespodziewanie wychodzi mi najsmaczniejsze danie świata. Coraz rzadziej natomiast sięgam po gotowe receptury, zaglądam do wegańskich książek i na blogi. Moją największą inspiracją stały się książki kucharskie, którym daleko do weganizmu czy wegetarianizmu, ale „weganizowanie” receptur, które tam znajduję sprawia mi chyba obecnie największą frajdę. Od kilku miesięcy testuję książkę „Jerozolima” i końca przygody z tym wydawnictwem nie widać. Dla mnie to kuchnia idealna, dużo tam moich ulubionych smaków, przypraw, warzyw, ryby zastępuję tofu, inne mięso sojową teksturą czy tempehem. Dodaję jakiś składnik lub zabieram i gotuję trochę, jak w „Jerozolimie”, a trochę po swojemu. Efekty? Baaardzo satysfakcjonujące. Czytaj dalej „Kebaby z tofu a’la rybne oraz sałatka z pieczonym kalafiorem, czyli wegańskie testy książki „Jerozolima””