Na początek kilka przemyśleń, które przyszły mi do głowy ostatnio. Kto zna mojego bloga od lat, ten wie, że lubię się czasami rozpisać zupełnie niekulinarnie. Od kilku tygodni pracowałam jak mróweczka, całe wakacje sporo dyżurowałam i często miałam 7-dniowy tydzień pracy, w tym 24-godzinny dyżur. Zmęczenie i stres zaczęły się kumulować. Dom stał się hotelem, do którego wpadałam przegryźć coś i przespać się, choć to ostatnie nie zawsze się udaje, bo gdy jestem bardzo zmęczona, zaczynam cierpieć na bezsenność. Lekki koszmar. Oczywiście cierpiałam na tym ja, mój partner, moja rodzina, a nawet mój pies. Poczułam, że albo zwolnię, albo wykończę siebie i wszystkich wokół. Czułam, że ciężko jest mi skoncentrować się na rozmowie z drugim człowiekiem. Ktoś coś do mnie mówił, a ja błądziłam myślami zupełnie, gdzie indziej. Zasoby cierpliwości też kończyły się szybciej niż zwykle i z osoby niecierpliwej, stałam się ultra-niecierpliwa i drażliwa. Byle drobiazg wyprowadzał mnie z równowagi, a błahostki narastały do rangi życiowych dramatów. Dotarłam do do momentu, gdy przebywanie z ludźmi zaczęło mnie najzwyczajniej męczyć. Uwielbiam swoją pracę, jak również wszystko to, co robię poza nią, dlatego, aby nie stać się zgorzkniałą, wypaloną zawodowo i życiowo osobą, postanowiłam ogarnąć się nim będzie za późno. Powoli uczę się asertywności i nie biorę na siebie więcej dyżurów, niż potrzeba. Owszem fajnie, gdy kasa na koncie się zgadza, kiedy stać mnie na fajne prezenty dla najbliższych, dobre ciuchy i ładne kuchenne gadżety, ale nic nie zwróci mi straconych dni i nocy, kiedy mogłam ten czas poświecić najbliższym. Myślę, a nawet jestem przekonana, że ważniejsze jest, abyśmy byli razem, niż żebyśmy zasypywali się kosztownymi prezentami, nie spędzali razem czasu, mijali w drzwiach i nie poświęcali sobie uwagi, na którą zasługujemy. Czytaj dalej „Dyniowe burgery na pożegnanie wakacji”
Tag: kotlety
Aromatyczne, ziołowe kotlety z bobu
To będzie krótki i treściwy wpis. Żadnego rozwodzenia się i rozkmin maści wszelkiej, bo paradoksalnie im więcej mam przygód, im więcej doświadczam w moim codziennym życiu i im bardziej przeżywam moją pracę, tym mniej mam czasu na to, aby Wam to opisać i podzielić się spostrzeżeniami. Dlatego dziś będzie o panu bobie, a bób to król. Król lata. Jeden z wielu, ale zawsze. Tworzący udany duet z królową fasolką szparagową. Najbardziej lubię bób podsmażony na patelni, zwyczajny – solą i pieprzem. Udany jest też bobowy hummus, który znajdziecie tutaj.
Ostatnio poeksperymentowałam z kotletami, aby podlizać się do tych, dla których obiad bez kotleta to nie obiad. Z taką ilością ziół i aromatycznych przypraw musiały wyjść pyszne. Możecie podać je na talerzu w formie obiadu, nawet bardzo klasycznego z ziemniakami i surówką. Doskonale sprawdzą się również w bułce, jako burgery z kiszonym ogórkiem, rukolą i sosem ziołowym lub BBQ. Możecie je upiec lub usmażyć, ale w zależności od wybranej opcji musicie zmodyfikować ilość bułki tartej, a więc do tych smażonych dodać jej nieco więcej.
Składniki:
- 500 g bobu, ugotować na parze i obrać ze skórek
- sok z jednej cytryny
- 2 łyżki oleju (u mnie rzepakowy tłoczony na zimno o aromacie masła)
- 3 łyżki świeżego posiekanego estragonu
- ½ szklanki liści bazylii
- ½ szklanki liści mięty
- 2 łyżeczki kuminu
- 2 ząbki czosnku
- 1 łyżeczka soli
- po ½ łyżeczki ostrej i słodkiej papryki
- 1 biała posiekana cebulka
- 80-100 g mąki z ciecierzycy
- 50 g bułki tartej*
- olej do smażenia
Wszystkie składniki za wyjątkiem bułki tartej i oleju, umieszczamy w kielichu blendera lub misce i miksujemy ja jednolitą masę. Masę przekładamy do miski i mieszamy z bułką tartą. Jeżeli wydaje nam się zbyt gęsta dodajmy odrobinę wody, jeżeli za rzadka – mąki z ciecierzycy.
Piekarnik rozgrzewamy do 180 st.C. Blaszkę wykładamy papierem do pieczenia. Zwilżonymi rękoma formujemy płaski kotlety – około 8-10 stuk. Układamy je na blasze, smarujemy z wierzchu odrobiną oleju i pieczemy przez około 10-15 minut, następnie delikatnie obracamy na drugą stronę, ponownie smarujemy olejem i pieczemy kolejne 5-10 minut. Gotowe.
* Jeżeli zamierzacie usmażyć kotlety na patelni zwiększcie ilość bułki tartej do około 80-100 g. Kotlety smażmy na złoty kolor z obu stron przez kilka minut. Bardzo delikatnie obracamy podczas smażenia.
Kotlety z kaszy owsianej
Nieraz zastanawiam się co ja właściwie tutaj robię? Dlaczego poświęcam swój wolny od pracy czas i godzinami gotuję, opracowuję przepisy i fotografuję (niestety dalece nieprofesjonalnie) swoje kulinarne osiągnięcia? Myślę, że po części chodzi o to, że gotowanie, krojenie, szatkowanie, mieszanie, ugniatanie – te powtarzalne i zupełnie innowacyjne sposoby obchodzenia się z jedzeniem są dla mnie sposobem na odreagowanie stresów czy smutków, ale też… twórcze spełnienie. Gotowanie porządkuje myśli, poza tym w mojej codziennej pracy na efekty muszę raczej długo czekać, a w kuchni rezultaty mogę podziwiać od razu, najpóźniej po kilkunastu godzinach. Pozawala mi to nadrobić pewne braki. Z drugiej strony i tu nie zawsze wszystko wychodzi i czasami trzeba popróbować kilka razy, aby osiągnąć pożądany smak czy konsystencję potraw. Dlatego właśnie, choć mój blog jest podrzędny, zdjęcia nieprofesjonalne, a poziom postów nie wznosi się na wyżyny intelektualne, uparcie i wciąż prowadzę stronę Hello Morning. Dla zabawy, dla relaksu, dla warsztatów, podczas których spotykam fantastycznych ludzi… Dla Was, którzy tu zaglądacie i dla siebie, abym miała do czego wracać podczas swoich kulinarnych przygód…