Weekendy są po to, żeby jeść porządne śniadanie, pić w spokoju kawę i czytać do tego książkę. Od kilku lat mam już taką tradycję, że w listopadzie sięgam po „Dolinę Muminków z listopadzie” i rok w rok lektura ta sprawia mi masę przyjemności i pomaga przetrzymać listopad. Listopad zawsze jest trudny. Zresztą, wystarczy przejrzeć bloga czy nawet mojego Instagrama, żeby zorientować, że najwyraźniej walczę z zimowym snem. Robię wszystko, żeby w niego nie zapaść, ale nie jest to wcale takie proste. Pocieszam się tym, że z kim nie rozmawiam, to każdy narzeka na brak dopływu energii. No, ale nie poddaję się. Wczoraj nastawiłam zakwas buraczany i powoli będę wdrażać się w świąteczny nastrój. Zasypię Was przepisami na Święta i Nowy Rok, bo uwielbiam ten czas. A kiedyś, może, pojawi się obiecana wielokrotnie w różnych miejscach relacja z Nowego Jorku i Nowego Orleanu. Ze smutkiem stwierdzam, że nie nadaję się na blogerkę podróżniczą. Nie jestem aż tak diabelsko zdolna i opisanie podróży sprawia mi naprawdę sporo trudności. Ech… Czytaj dalej „Dyniowe placki na weekendowe śniadanie”