
Gdybym publikowała choć połowę pyszności, które udaje mi się przygotować w ciągu miesiąca, blog kipiłby od nowych nowych publikacji. Doba nie jest z gumy, więc choćbym nie wiem jak bardzo się starała, trudno jest tu wracać z satysfakcjonującą mnie częstotliwością. Choć muszę przyznać, że lubię tu być, a blogowanie jest dla mnie idealnym sposobem na relaks. Blogowanie i wszystko, co się z nim wiąże – czyli gotowanie, jedzenie i oczywiście karmienia. Robienie i obrabianie zdjęć jest kolejną dobrą formą odpoczynku, dla osoby takiej jak ja, ale odkąd zostałam mamą fotografia kulinarna to coś, co odkładam na ostatnie miejsce. Oczywiście wpis opatrzony starannymi zdjęciami jest dużo bardziej satysfakcjonujący, ale jednocześnie, aby dzielić się przepisami, nie potrzebuję zdjęć jak z katalogu. Oczywiście, jeżeli kiedykolwiek przyjdzie mi napisać książkę kucharską w temacie zdjęć nie będzie kompromisów i zrobię wszystko, aby była idealna w każdym calu. Jeżeli… bo kiedy pisać książkę…? Chyba czas zrobić sobie listę priorytetów, zadań i marzeń, a potem przemyśleć, co z tej listy zostawiam, a co wykreślam, a potem konsekwentnie realizować plan.
Czytaj dalej „Kotlety z ciecierzycy. Wegańskie sznycle”