Lunch/obiad

Najlepsze burgery buraczane z karmelizowaną cebulką

Burgery buraczane pojawiły się moim wegańskim menu w pierwszych latach mojej diety roślinnej i towarzyszyły mi bardzo długo, pojawiając się na stole często – czy to klasycznie w bułce, czy na talerzu z rozmaitymi dodatkami. Totalny klasyk. Swego czasu można było kupić takiego burgerka w każdej szanującej się wegańskiej knajpie. Ja sama najczęściej robiłam go w dwóch wersjach: takiej jak w tym wpisie lub z dodatkiem kaszy jaglanej, czerwonej soczewicy, ze słonecznikiem i sezamem. Obie receptury były do wyszukania na blogu pod dawnym adresem. Z racji, że były bardzo popularne i lubiane, po ostatnim wpisie na instagramie doszłam do wniosku, że muszę ten przepis trochę odświeżyć. Obecnie mamy w sklepach naprawdę duży i będziemy mieć coraz większy wybór wegańskich burgerów. Czasami jednak człowiek ma ochotę na takiego domowego, warzywnego. Zwłaszcza jak ma się już na wyżywieniu młodego człowieka, któremu chce się zaserwować coś niezbyt przetworzonego, w miarę zdrowego i odżywczego. Z tymi burgerami wiąże się jeszcze jednak historia…

Czytaj dalej „Najlepsze burgery buraczane z karmelizowaną cebulką”
Recenzja, Wegański poradnik

Roślinne mięso – moda czy przyszłość?

P1440279

Produkcja mięsa jest jedną z najbardziej zanieczyszczających środowisko gałęzi przemysłu. Nie tylko spożywczego, ale przemysłu w ogóle. Odpowiada za dokonujące się zmiany klimatyczne, zużywa globalnie 40% ziemi uprawnej, 29% czystej wody oraz emituje do środowiska ponad 14,5% gazów cieplarnianych. Szacuje się, że aby zatrzymać zmiany środowiskowe spowodowane hodowlą przemysłową należałoby zmniejszyć konsumpcję czerwonego mięsa o 75% globalnie, a 90% w w krajach Zachodnich.

Nie jest tajemniczą wiedzą, że nadmierna konsumpcja mięsa przyczynia się do epidemii otyłości i rozpowszechnienia innych chorób dietozależnych – schorzeń sercowo-naczyniowych, a także cukrzycy i niektórych typów nowotworów. Środowisko medyczne nie mówi o tym jeszcze tak otwarcie, jak powinno, ale dysponując wynikami dużych badań, doniesieniami najnowszych raportów ( WHO, Raport EAT – Lancet), wiemy jakie zagrożenie dla zdrowia i środowiska, w którym żyje człowiek ma zachodni model żywienia oparty na składnikach pochodzących od zwierząt. Dieta bogata w mięso już dziś jest przyczyną ogromnej ilości zgonów, a szacuje się, że w 2020 (czyli za rok!) będzie globalnie odpowiadać za śmierć 2,4 mln osób rocznie. Rosną też koszty opieki zdrowotnej nad osobami cierpiącymi w powodu wyżej wymienionych chorób, wywołanych nadmierną konsumpcją mięsa i według obliczeń w wyniosą w 2020 roku 285 miliardów dolarów. Niby każdy wie, że TANIEJ JEST ZAPOBIEGAĆ NIŻ LECZYĆ, jednak to teoria, która ma słabe przełożenie na praktykę i życie.

Czytaj dalej „Roślinne mięso – moda czy przyszłość?”

Lunch/obiad, Wegański poradnik

Burgery z komosy ryżowej i fasoli z zielonym groszkiem, czyli skąd biorę białko

P1120243
Będąc młodą weganką bardzo szybko zdradzałam się z moją roślinną dietą. Z biegiem lat zmądrzałam i zawartość mojego talarza odsłaniałam tylko przed tymi, których dobrze znałam lub wiedziałam, że spędzę z nimi dużo czasu i wyda się tak, czy siak. Dlatego podczas stażu podyplomowego nie mówiłam o tym nikomu, bo i tak wszędzie zjawiałam  się na chwilę. Kiedy zaczęłam rezydenturę przez trzy miesiące kryłam się w tym weganizmem i pewnie trwałoby to dłużej, gdybym nie została zdemskowna przez jednego z kolegów. Notabene nigdy nie zapytałam skąd wiedział. Pewnego dnia w dyżurce mnie o to zapytał, doporwadzając do tego, że zimny pot spłynął mi po plecach. Zamarałam, bo wiedziałam, że zaraz znajdę się pod ostrzałem pytań.

Czytaj dalej „Burgery z komosy ryżowej i fasoli z zielonym groszkiem, czyli skąd biorę białko”

Lunch/obiad

Wegańskie burgery BBQ

_1080457.JPG

Kiedy byłam mała nienawidziłam smaku ani struktury mięsa. Należę do znikomego procenta ludzkości, która została zaprojektowana do tego, aby jeść rośliny. Jeżeli przeczytacie książkę „Mięsoholicy” zrozumiecie, że pociąg do jedzenia mięsa jest bardzo złożonym tematem i odczuwają go zarówno zagorzali mięsożercy, jak i osoby na dietach roślinnych. Stąd, zamiast obrażać się na roślinne substytuty mięsa powinniśmy za nie dziękować. Co moglibyśmy zaoferować miłośnikom i miłośniczkom mięsnych smaków, jeśli nie wegańskie „mięso”? Czytaj dalej „Wegańskie burgery BBQ”

Lunch/obiad

Burgery pieczarkowe z tempehem

_1060199

Jesień coraz bardziej mnie dopada. Wiecie o co chodzi… Przestaję dostrzegać jej uroki. Zbliża się listopad, a ja czuję się coraz bardziej zmęczona, wyczerpana, zrezygnowana. Marzyłam o wyjeździe w jakieś słoneczne miejsce, a ostatecznie najchętniej e pojechałabym na trzy tygodnie na wieś do rodziców. Tam jest taka cisza i spokój, że naprawdę można się wyspać i odprężyć. W mieście jest eza głośno, zbyt jasno od latarni… W dzień gotowałabym i czytała zaległe lektury, a w wieczorami ogrzewałabym się przy kominku, pijąc kakałko i grając z mamą w Scrabble.

Czytaj dalej „Burgery pieczarkowe z tempehem”

Lunch/obiad

Tajskie szarpane, wegańskie burgery z owocem chlebowca

_DSC0083.JPG

Trochę szok, trochę niedowierzanie, ale przyszła wiosna. Ba! Niemal zleciał marzec i razem z nim jedna czwarta roku, a ja przysięgam, że nie wiem kiedy. Przecież dopiero co łykałam tabletki na łzy pracując na oddziale, który z dnia na dzień z ukochanego, stał się piekłem. Dopiero co z przerażeniem myślałam o stażu na Izbie Przyjęć w środku sezonu infekcyjnego. Wreszcie dopiero co zaczęłam pracę na oddziale dzieci starszych i uczę się wszystkiego na nowo, bo dzieci starsze to jak sama nazwa wskazuje nie dzieci młodsze. Dzieci starsze mają inne nowotwory, ale przede wszystkim są inne, mają inne problemy, inaczej przeżywają i praca z nimi to zupełnie inna bajka. Tak jak okres swojego wczesnego dzieciństwa pamiętam jak przez mgłę, tak okres nastoletni odcisnął tak wyraźne piętno na moim umyśle, że cały czas mam poczucie jakby to było wczoraj. Z tego powodu nie czuję takiej przepaści pokoleniowej miedzy mną, a moimi pacjentami. Przecież ubieramy się w tych samych sklepach, lubimy te same filmy, korzystamy z tych samych aplikacji na telefonie… W ich wieku byłam kujonicą, może ukrytą na dreadami, kolczykami i tunelami, ale kujonicą. Czasami strasznie kusi mnie, aby przechodzić w pacjentami „na Ty”, bo w końcu moi mali siostrzeńcy i siostrzenice nigdy nie zwracają się do mnie inaczej niż „Magda”, ale coś mówi mi, że skracanie dystansu to spacer po linie. Pułapka. Wiecie o czym piszę…

Jakby ktoś zapytał się mnie kiedyś co jest najważniejsze w mojej pracy to chyba powiedziałabym, że bycie zaangażowanym, ale bez spalania się. Trudno tak zamykać za sobą drzwi i nie myśleć o tym, co spotyka mnie w pracy. Jednak trzeba sobie wypracować jakiś schemat postępowania. Leczenie nowotworów opiera się na protokołach, a ja muszę mieć swój życiowy protokół, który zakładać będzie, że mam prawo cieszyć się, robić głupotki, pić wino z przyjaciółką, a nawet zamartwiać się pierdołami. Był moment, kiedy sobie tego odmawiałam, ale potem pomyślałam, że mówię pacjentom, że mają się starać żyć możliwie jak najnormalniej, więc jednocześnie sama nie mogę zamykać się na to zwykłe życie. Naprawdę nie ma nic złego w tym, że mam swoje życie. Musiałam to sobie wypisać w głowie wielkimi literami, aby to zrozumieć. Życie własnym życiem nie jest egoizmem. Oczekiwanie, że inni będą żyć naszym jest.   Czytaj dalej „Tajskie szarpane, wegańskie burgery z owocem chlebowca”

Bez kategorii

Dyniowe burgery na pożegnanie wakacji

IMG_0657.JPG

Na początek kilka przemyśleń, które przyszły mi do głowy ostatnio. Kto zna mojego bloga od lat, ten wie, że lubię się czasami rozpisać zupełnie niekulinarnie. Od kilku tygodni pracowałam jak mróweczka, całe wakacje sporo dyżurowałam i często miałam 7-dniowy tydzień pracy, w tym 24-godzinny dyżur. Zmęczenie i stres zaczęły się kumulować. Dom stał się hotelem, do którego wpadałam przegryźć coś i przespać się, choć to ostatnie nie zawsze się udaje, bo gdy jestem bardzo zmęczona, zaczynam cierpieć na bezsenność. Lekki koszmar. Oczywiście cierpiałam na tym ja, mój partner, moja rodzina, a nawet mój pies. Poczułam, że albo zwolnię, albo wykończę siebie i wszystkich wokół. Czułam, że ciężko jest mi skoncentrować się na rozmowie z drugim człowiekiem. Ktoś coś do mnie mówił, a ja błądziłam myślami zupełnie, gdzie indziej. Zasoby cierpliwości też kończyły się szybciej niż zwykle i z osoby niecierpliwej, stałam się ultra-niecierpliwa i drażliwa. Byle drobiazg wyprowadzał mnie z równowagi, a błahostki narastały do rangi życiowych dramatów. Dotarłam do do momentu, gdy przebywanie z ludźmi zaczęło mnie najzwyczajniej męczyć. Uwielbiam swoją pracę, jak również wszystko to, co robię poza nią, dlatego, aby nie stać się zgorzkniałą, wypaloną zawodowo i życiowo osobą, postanowiłam ogarnąć się nim będzie za późno. Powoli uczę się asertywności i nie biorę na siebie więcej dyżurów, niż potrzeba. Owszem fajnie, gdy kasa na koncie się zgadza, kiedy stać mnie na fajne prezenty dla najbliższych, dobre ciuchy i ładne kuchenne gadżety, ale nic nie zwróci mi straconych dni i nocy, kiedy mogłam ten czas poświecić najbliższym. Myślę, a nawet jestem przekonana, że ważniejsze jest, abyśmy byli razem, niż żebyśmy zasypywali się kosztownymi prezentami, nie spędzali razem czasu, mijali w drzwiach i nie poświęcali sobie uwagi, na którą zasługujemy.  Czytaj dalej „Dyniowe burgery na pożegnanie wakacji”

Bez kategorii

Aromatyczne, ziołowe kotlety z bobu

IMG_1134

To będzie krótki i treściwy wpis. Żadnego rozwodzenia się i rozkmin maści wszelkiej, bo paradoksalnie im więcej mam przygód, im więcej doświadczam w moim codziennym życiu i im bardziej przeżywam moją pracę, tym mniej mam czasu na to, aby Wam to opisać i podzielić się spostrzeżeniami. Dlatego dziś będzie o panu bobie, a bób to król. Król lata. Jeden z wielu, ale zawsze. Tworzący udany duet z królową fasolką szparagową. Najbardziej lubię bób podsmażony na patelni, zwyczajny – solą i pieprzem. Udany jest też bobowy hummus, który znajdziecie tutaj.

Ostatnio poeksperymentowałam z kotletami, aby podlizać się do tych, dla których obiad bez kotleta to nie obiad. Z taką ilością ziół i aromatycznych przypraw musiały wyjść pyszne. Możecie podać je na talerzu w formie obiadu, nawet bardzo klasycznego z ziemniakami i surówką. Doskonale sprawdzą się również w bułce, jako burgery z kiszonym ogórkiem, rukolą i sosem ziołowym lub BBQ. Możecie je upiec lub usmażyć, ale w zależności od wybranej opcji musicie zmodyfikować ilość bułki tartej, a więc do tych smażonych dodać jej nieco więcej.

Składniki:

  • 500 g bobu, ugotować na parze i obrać ze skórek
  • sok z jednej cytryny
  • 2 łyżki oleju (u mnie rzepakowy tłoczony na zimno o aromacie masła)
  • 3 łyżki świeżego posiekanego estragonu
  • ½ szklanki liści bazylii
  • ½ szklanki liści mięty
  • 2 łyżeczki kuminu
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 łyżeczka soli
  • po ½ łyżeczki ostrej i słodkiej papryki
  • 1 biała posiekana cebulka
  • 80-100 g mąki z ciecierzycy
  • 50 g bułki tartej*
  • olej do smażenia

Wszystkie składniki za wyjątkiem bułki tartej i oleju, umieszczamy w kielichu blendera lub misce i miksujemy ja jednolitą masę. Masę przekładamy do miski i mieszamy z bułką tartą. Jeżeli wydaje nam się zbyt gęsta dodajmy odrobinę wody, jeżeli za rzadka – mąki z ciecierzycy.

Piekarnik rozgrzewamy do 180 st.C. Blaszkę wykładamy papierem do pieczenia. Zwilżonymi rękoma formujemy  płaski kotlety – około 8-10 stuk. Układamy je na blasze, smarujemy z wierzchu odrobiną oleju i pieczemy przez około 10-15 minut, następnie delikatnie obracamy na drugą stronę, ponownie smarujemy olejem i pieczemy kolejne 5-10 minut. Gotowe.

* Jeżeli zamierzacie usmażyć kotlety na patelni zwiększcie ilość bułki tartej do około 80-100 g. Kotlety smażmy na złoty kolor z obu stron przez kilka minut. Bardzo delikatnie obracamy podczas smażenia.

IMG_1129

Bez kategorii

Kotlety z kaszy owsianej

IMG_0264

Nieraz zastanawiam się co ja właściwie tutaj robię? Dlaczego poświęcam swój wolny od pracy czas i godzinami gotuję, opracowuję przepisy i fotografuję (niestety dalece nieprofesjonalnie) swoje kulinarne osiągnięcia? Myślę, że po części chodzi o to, że gotowanie, krojenie, szatkowanie, mieszanie, ugniatanie – te powtarzalne i zupełnie innowacyjne sposoby obchodzenia się z jedzeniem są dla mnie sposobem na odreagowanie stresów czy smutków, ale też… twórcze spełnienie. Gotowanie porządkuje myśli, poza tym w mojej codziennej pracy na efekty muszę raczej długo czekać, a w kuchni rezultaty mogę podziwiać od razu, najpóźniej po kilkunastu godzinach. Pozawala mi to nadrobić pewne braki. Z drugiej strony i tu nie zawsze wszystko wychodzi i czasami trzeba popróbować kilka razy, aby osiągnąć pożądany smak czy konsystencję potraw. Dlatego  właśnie, choć mój blog jest podrzędny, zdjęcia nieprofesjonalne, a poziom postów nie wznosi się na wyżyny intelektualne, uparcie i wciąż prowadzę stronę Hello Morning. Dla zabawy, dla relaksu, dla warsztatów, podczas których spotykam fantastycznych ludzi…  Dla Was, którzy tu zaglądacie i  dla siebie, abym miała do czego wracać podczas swoich kulinarnych przygód…

Czytaj dalej „Kotlety z kaszy owsianej”

Bez kategorii

Domowy sos barbecue i tempehowe burgery

IMG_0213

Czas pikników, wypadów w plener, wycieczek do lasu, w góry, nad jeziora i morze, a przede wszystkim moich ukochanych pikników zbliża się wielkimi krokami. Należę do tej grupy ludzi, która ma wszystko zaplanowane i poukładane, co jest moim przekleństwem i błogosławieństwem, bo tak samo często ratuje mnie, jak i nie daje żyć, gdy tylko coś zaczyna wymykać się spod  kontroli lub toczyć po swojemu, a nie tak jak ja to sobie zaplanowałam… Aby nie spóźnić się z przepisem przed majówką, zawczasu wrzucam przepis na sos BBQ, który sprawdzi się zarówno do potraw z grilla, ale będzie też idealnym dodatkiem do pieczonych w piekarniku  warzyw czy domowych burgerów.

Tak więc oto jest i on: domowy, wegański, aromatyczny sos BBQ, coraz bardziej popularny nad Wisłą i niezastąpiony, gdy przygotowujemy jedzenie typu fast food.

Czytaj dalej „Domowy sos barbecue i tempehowe burgery”