
To znowu ja, Wasza osobista fanka kuchni amerykańskiej. Czekam na nagrodę od Ambasady Amerykańskiej w Polsce za promowanie ich kultury za sprawą kuchni. Żartuję oczywiście, ale przeglądając mojego bloga łatwo zauważyć, że od dłuższego czasu to kuchnia USA wywiera na mnie największy wpływ. Może wynika to z tego, że największą inspiracją są dla mnie podróże, a moje życie potoczyło się tak, że obecnie jedynym kierunkiem, jakie obieram jest Filadelfia, gdzie podróżujemy regularnie na kontrolne wizyty szpitalne z Alexem.

Dla mnie kulinarnym odkryciem był Nowy Orlean. Miasto zafascynowało mnie bez reszty swoim klimatem, muzyką, kolorami, przyjaznymi mieszkańcami, przyrodą i oczywiście jedzeniem. Udało mi się zjeść sporo klasyków takich jak gumbo czy właśnie dzisiejsze tytułowe beignets. Oczywiście wszystko w pełni roślinnej wersji, bo miejsc serwujących wegańskie pyszności, również takie inspirowane lokalnymi smakami, w Nowym Orleanie nie brakuje.
Beignets to swego rodzaju pączki, a właściwie pączusie. Są elementem kuchni kreolskiej, czyli mieszkanki kuchni afrykańskiej, francuskiej, hiszpańskiej, meksykańskiej, indiańskiej, która jest charakterystyczna dla Luizjany. Osobiście dostrzegam tu sporą inspirację afrykańskimi mandazi. Podobnie jak mandazi, beignets serwuje się z reguły na śniadanie. Są przygotowane z ciasta drożdżowego i serwuje się je na ciepło.
Kiedy przeglądam przepisy bloga, które mogłabym zaproponować Wam na Tłusty Czwartek, okazuje się, że prawie wszystkie inspirowane są kuchnią świata. Mamy dwa rodzaje oponek vel donutów – na piwie oraz z batatami. Podobnie sprawa ma się z afrykańskimi mandazi – bananowe i kokosowe. Na Hello Morning znajdziecie również dwa rodzaje churros – dyniowe i klasyczne. Jedynym lokalnym, smażonym łakociem są faworki – chruściki. W tym roku do drużyny dołączają beignets, a mi pozostaje obiecać, że za rok pojawią się po prostu pączki z konfiturą 😉
Od dawna marzyłam, aby podrzucić Wam przepis na beignets. Cieszę się, że to się w końcu udało. Chociaż tak mogę poczuć klimat mojego ukochanego Nowego Orleanu.
Jeżeli chcecie wypróbować przepis zapraszam poniżej. Jeżeli lubicie mojego bloga, czytać wpisy i gotować z przepisów możecie mnie wesprzeć drobnym gestem – postawić wirtualną kawę – BUYCOFFEE.TO . To wsparcie dzięki, któremu mogę pokryć koszty prowadzenia strony. Dziękuję!


Składniki:
- 3 szklanki mąki pszennej lub orkiszowej
- 3 łyżki cukru trzcinowego lub innego słodzika
- szczypta soli
- 20 g świeżych drożdży
- 1 szklanka ciepłego mleka roślinnego
- 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
- 2 łyżki soku z cytryny
- łyżeczka skórki z cytryny
- 2 i ½ łyżki oliwa z oliwek lub innego oleju
- olej do głębokiego smażenia
- cukier puder do obfitego posypania
W misce rozkrusz drożdże, wsyp cukier i zalej ciepłym mlekiem roślinnym. Odstaw pod przykryciem na 15 minut. Następnie dodaj skórkę i sok z cytryny, sól, wanilię, następnie dodaj mąkę i powoli zacznij wyrabiać ciasto. W trakcie wyrabiania dodaj dodaj oliwę z oliwek. Wyrobiaj przez około 10 minut, aż ciasto stanie się miękkie i gładkie.
Odłóż ciasto do wysmarowanej oliwą miski, przykryj i odstaw na około godzinę, aż podwoi swoją objętość. To jak szybko ciasto roślinie zależy od drożdży, wyrabiania i oczywiście temperatury otoczenia.
Wyrośnięte ciasto przełóż na oprószony mąką blat. Rozwałkuj na grubość około 0,5 cm. Pokrój w paski szerokości około 3-4 cm , a następnie paski w kwadraty o boku 3-4 cm. W dużej mierze wielkość/kształt zależy od Ciebie. Beignets mają kształt kwadratów, względnie prostokątów.
Smaż w oleju rozgrzanym do około 180 st. C na złoty kolor z obu stron. Odsącz z nadmiaru tłuszczu i posyp obficie cukrem pudrem. Zajadaj natychmiast, dopóki są cieplutkie i pulchniutkie.
Wszystkiego tłustego. 🙂

Jakie fajne te pączki, kwadratowych jeszcze nie widziałam 🙂
PolubieniePolubienie