
Gdybym publikowała choć połowę pyszności, które udaje mi się przygotować w ciągu miesiąca, blog kipiłby od nowych nowych publikacji. Doba nie jest z gumy, więc choćbym nie wiem jak bardzo się starała, trudno jest tu wracać z satysfakcjonującą mnie częstotliwością. Choć muszę przyznać, że lubię tu być, a blogowanie jest dla mnie idealnym sposobem na relaks. Blogowanie i wszystko, co się z nim wiąże – czyli gotowanie, jedzenie i oczywiście karmienia. Robienie i obrabianie zdjęć jest kolejną dobrą formą odpoczynku, dla osoby takiej jak ja, ale odkąd zostałam mamą fotografia kulinarna to coś, co odkładam na ostatnie miejsce. Oczywiście wpis opatrzony starannymi zdjęciami jest dużo bardziej satysfakcjonujący, ale jednocześnie, aby dzielić się przepisami, nie potrzebuję zdjęć jak z katalogu. Oczywiście, jeżeli kiedykolwiek przyjdzie mi napisać książkę kucharską w temacie zdjęć nie będzie kompromisów i zrobię wszystko, aby była idealna w każdym calu. Jeżeli… bo kiedy pisać książkę…? Chyba czas zrobić sobie listę priorytetów, zadań i marzeń, a potem przemyśleć, co z tej listy zostawiam, a co wykreślam, a potem konsekwentnie realizować plan.
Kotlety z ciecierzycy i seitanu jadłam z mojej ukochanej Modern Love Brooklyn w Nowym Jorku, już niemal trzy lata temu i do tej pory pamiętam to super smaczne danie, na które składały się właśnie kotlety, tagliatelle z sosem marinara, grzanki czosnkowe i wegańska mozzarella. Oczywiście, że nie dałam rady wciągnąć całego, ale trzeba przyznać, że większość dań w amerykańskich restauracjach jest lekko… dużawa. Niemniej mają tam bardzo fajny zwyczaj, z którym spotykałam się, w każdym miejscu, gdzie nie udawało mi się dojść wszystkiego, co jest na talerzu – sami proponują zapakowanie resztek do pudełka na wynos. Dzięki czemu nic się nie marnowało, bo po całym dniu spacerowania po Nowym Jorku, Nowym Orleanie czy Filadelfii w zeszłym roku, z przyjemnością te resztki dojadałam.
Podczas pandemii Modern Love Brooklyn wydało internetowego cookzina, którego każdy mógł sobie ściągnąć w formie PDF. Oczywiście nie użyli słowa e-book, bo zgodnie z punkowym nurtem, w którym wyrastała Iza Moskowitz, właścicielka restauracji, używają niemodnego już i pewnie nieznanego wielu osobom określenia zin. Nie wiem czy jeszcze ktoś ziny pamięta, ale ja jestem na tyle stara, że mogę powiedzieć, że jako nastolatka nie zaczytywałam się w pismach typu Bravo, tylko buntowniczo sięgałam po tworzone w warunkach garażowych ziny. Najczęściej wybierałam ziny poruszające tematy ochrony praw zwierząt, praw ludzi, muzyki i jedzenia. Ziny kupowało się na koncertach punkowych. Były to czasy, gdzie wegańskie przepisy krążyły właśnie na kserówkach, bo kulinarnych blogów po prostu nie było.
Kiedy odkryłam, że w Modern Community Cookzine znajduje się przepis na kotlety znane mi z tej cudownej brooklińskiej restauracji, odpadałam. Okazały się być tak proste w przygotowaniu, że często wracam do tego przepisu. Jedyna trudność może wynikać z tego, że składową jest seitan – gluten pszenny w proszku, który nie jest specjalnie łatwo dostępny, bo dorwać go można jedynie w sklepach ze zdrową żywnością i oczywiście w internecie. Kotlety sprawdzą się w formie klasycznego polskiego obiadu: kotlet+ziemniaczki+surówka, jako dodatek do dań z makaronu, jak nadzienie do kanapki. Ja często przygotowuję całe danie, jednego dnia robię cztery kotlety, pozostałą masę zostawiamy w lodówce i dzień lub dwa później przygotowuję je „na świeżo”, bo kto tam lubi odgrzewane kotlety 🙂
Jeżeli chcecie zobaczyć jak przygotowuję ten przepis na żywo, możecie zajrzeć na zapisany na moim instagramie live.
Jeżeli podoba Cię moje blogowanie i chesz wynagordzić mnie jakoś za moją internetową aktywność to możesz wesprzeć moje działania za pomocą Buycoffe.to . W każdej chwili, jednorazowo możesz postawić mi wirtualną kawę. Dzięki takiemu wsparciu mogę pokryć koszty związane z obsługą bloga! Dziękuję!


Składniki na 8 kotletów:
- około 2 szklanki ugotowanej ciecierzycy lub ciecierzycy z puszki
- 1/4 szklanki oliwy z oliwek
- 1 szklanka glutenu pszennego
- 1 szklanka bułki tartej
- 1/2 szklanki bulionu warzywnego lub wody
- 1/8 – 1/4 szklanki sosu sojowego – ja używam mniej niż oryginale, ale ilość może zależeć od tego czy wybierzecie wodę czy bulion i jak słony ten bulion jest
- 1 łyżeczka tymianku
- 1 łyżeczka słodkiej papryki w proszku
- 1/2 łyżeczki szałwii – można zastąpić innym ulubionym ziołem
- oliwa z oliwek do smażenia
- W misce rozgnieść ciecierzycę z oliwą za pomocą tłuczka. Możecie to zrobić przy pomocy blendera z ostrzem typu S. Ciecierzyca ma pozostać w kawałkach, a nie stać się gładką pastą. Nie robimy tu hummusu!
- Dodać pozostałe składniki i ugniataj przez około 3 minut, aż wszystkie składniki dokładnie się połączą. Podzielić ciasto na 8 mniej więcej równych części – ja formuję masę w „chlebek” i kroję na osiem równych kawałków. W dłoniach formować płaskie kotlety.
- Smażyć na rozgrzanej patelni posmarowanej odrobiną oliwy z oliwek na złoty kolor – około 6-7 minut z każdej strony.
- Propozycja podania to: focaccia, sos marinarna i wegański parmezan z prażonego słonecznika, płatków drożdżowych i miso.


Dzien dobry. Chcialabym sie zapytac czym mozna zastapic gluten pszenny? Czy zwykla maka wystarczy? Z gory dziekuje i pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Nie, niestety nie. Nie za bardzo potrafię wskazać substytut glutenu, jeżeli mamy osiągnąć ten sam efekt, co w oryginale
PolubieniePolubienie