Za przygotowanie wpisu z udziałem muffinów tudzież ciasta „runo leśne” zabierałam się od dawna. Jakoś nie wyszło… Choć robiłam je wielokrotnie, nie trafiły na bloga. Muszę przyznać, że w zasadzie w moim życiu mało rzeczy idzie zgodnie z planem. Z reguły wygląda to tak, jak na poniższej grafice: Czytaj dalej „Muffiny runo leśne. Wegańskie”
Miesiąc: Grudzień 2017
Weganie na wakacjach: Terceira. Azory
Kiedy przed wylotem do Lizbony wspominałam znajomym o Azorach okazywało się, że mało kto pamięta o tym archipelagu dziewięciu portugalskich wysp. Wszyscy za to pamiętają o Maderze, a tymczasem wysunięte za zachód od Lizbony, położone hen daleko na Atlantyku wysypy kuszą pięknem i niosą ukojenie. Krajobraz po prostu zapiera dech w piersiach. Na Azorach jest nieprawdopodobnie zielono. Kontrastująca z oceanem zieleń przyprawia wręcz o zawrót głowy, ale w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Tofurnik klasyczny, czyli najprostszy wegański sernik
Ostatnio jadąc z moim chłopakiem samochodem zastanawiałam się głośno jakim byłabym jedzeniem. Paweł spojrzał na mnie lekko badawczo, lekko ze zdziwieniem, trochę rozbawieniem, a ja nie mogłam się zdecydować na danie, którym jestem. Oczywiście smaczne, ale jakie konkretnie? Które mnie definiuje. Brałam pod uwagę pizzę. Myślę, że mogłabym być marinarną. Zwłaszcza w moim obszernym czerwonym swetrze. Ale potem pomyślałam, ze jednak jestem jakąś azjatycką zupą – ramenem lub pho. A może burgerem? Pad thai? Kotletem z tempehu? Pasztetem z soczewicy? A może po prostu jestem wegańskim mac & cheese? Naprawdę trudno jest mi jednoznacznie powiedzieć, które jedzenie mnie w pełni definiuje. To dla mnie zbyt trudne… Poddaję się.
Wiem natomiast, że jakbym miała być ciastem to byłabym tofurnikim i to wcale nie tym wyszukanym, ale najprostszym, jaki można sobie wyobrazić. Czytaj dalej „Tofurnik klasyczny, czyli najprostszy wegański sernik”
Steki z buraków z pomarańczą
Im bardziej lekarką jestem, tym bardziej staję się podobna do mamy w podejściu do gotowania. Co to oznacza? Otóż szukam najprostszych rozwiązań, niewyszukanych składników, z których mogę ugotować coś naprawdę ciekawego. Jednak tak, aby nie poświęcać temu gotowaniu byt dużo czasu. Nie dlatego, że nie lubię. Mogę przecież gotować całymi dniami, ale przy moim trybie życia się nie da. W ten właśnie sposób powstały steki buraczane z pomarańczami. Czytaj dalej „Steki z buraków z pomarańczą”
Wegański krem a’la Nutella. Od święta i na co dzień
Choć Nutelli nie jadłam od tak dawna, że właściwie z trudem jest mi przypomnieć sobie jej smak, wiąże się z nią pewne wspomnienie. Otóż kiedy jako trzynastolatka pojechałam na kolonie do Włoch przez Nutellę omal nie zostałam Włoszką. W zasadzie urodą bez trudu wtapiam się w tłum mieszkańców Półwyspu Apenińskiego, więc pozostałoby mi tylko opanować włoski i już. Włoszka wypisz wymaluj. Czytaj dalej „Wegański krem a’la Nutella. Od święta i na co dzień”
Pastéis sem Nata, czyli lizbońskie ciastka z nadzieniem budyniowym. Wegańskie.
Nie uprawiam zwykłej turystyki. To co wyczyniam, a właściwie wyczyniamy razem z moim chłopakiem nazywam pieszczotliwie gastroturystyką. Kiedy gdzieś jadę zaczynam od sprawdzenia co ja tam mogę zjeść. Dopiero później szukam tak zwanych atrakcji turystycznych. Co zrobić, gdy dla mnie zawsze największą wartością jest … jedzenie. Muszę się Wam do czegoś przyznać, do czegoś, co uczyni mnie w Waszych oczach bardzo przyziemną osobę: wolę przyoszczędzić na bilecie do muzeum niż na kolacji. Jedzenie to moja pasja, miłość, to doświadczenie przez, które czuję się bogatsza. Jedzenie jest ważne.
Czytaj dalej „Pastéis sem Nata, czyli lizbońskie ciastka z nadzieniem budyniowym. Wegańskie.”