Dawno, dawno temu, kiedy Hello Morning był blogiem pod tą samą nazwą, ale zupełnie innym adresem, mało spójnym, ale cóż, piekłam muffiny jak szalona. Zwykłe i przekombinowane. W formie klasycznych muffinów i podwójnie kalorycznych, bo zwieńczonych kremem, cupcakes. Właściwie, kiedy przechodziłam na weganizm, w Polsce powoli rozkręcała się moda na te angielskie babeczki. Powoli, bo zdobycie foremek wymagało nieco zachodu. Pisząc to czuję się trochę jak dinozaur i mam wrażenie, że pokolenie Snapchata, Instagrama i Tindera nigdy nie uwierzy mi, że kupienie foremek czy papilotów do muffinów mogło być jakimkolwiek problemem. Otóż było. Czytaj dalej „Orkiszowe muffiny z rabarbarem”
Miesiąc: Czerwiec 2017
Gnocchi w sosie marinara
Za oknem zrobiło się lato. Z żalem myślę o nieuchronnie nadciągającym tygodniu pracy, podczas którego tak trudno znaleźć chwilę dla siebie i dla bliskich. Brakuje czasu na relaks i wakacyjną beztroskę. Trzeba sobie jakoś poradzić. Dla mnie najlepszą odpowiedzią na wszystko jest jedzenie. Uwielbiam cały proces przygotowywania jedzenia – od zakupu produktów, przez gotowanie, po oczywiście konsumowanie tego, co się wyczarowało. Jedzenie jest sposobem na świętowanie, ale też moja terapią zajęciową. Często jedynym sposobem na to, aby nie dać się zwariować. Potrafię przygotować naprawdę pyszny obiad w 15 minut, ale zdarza mi się gotować godzinami. W tym czasie rozmyślam i układam sobie od nowa świat w głowie. Gotując widzę natychmiastowe efekty swojej pracy, jest to dla mnie akt twórczy i sposób na rozładowanie. Może gdybym umiała dobrze grać na jakimś instrumencie tworzyłabym muzykę, albo gdybym malowała przelewałabym swoje nastoje na płótno. Niestety umiem tylko gotować, więc jest to jedyny sposób na wyrażenie siebie, swoich emocji, nastrojów, uczyć. Czytaj dalej „Gnocchi w sosie marinara”
Wiosenny sok z rabarbarem i botwinką. Test wyciskarki G21 Chamber.
Zawsze, kiedy prowadzę warsztaty lub pokazy gotowania, uczestnicy i uczestniczki pytają jaki sprzęt jest niezbędny w kuchni roślinnej. Nie jestem oryginalna w tym względzie i zawsze jako pierwszy wskazuję oczywiście blender. Niekonieczne od razu namawiam do zakupu wysokoobrotowego blendera kielichowego, choć polecam takie urządzenia pasjonatom kuchni i gotowania, perfekcjonistom i perfekcjonistkom, które zawsze muszą mieć wszystko idealne – gładkie i aksamitne. Sama z takich sprzętów korzystam i bardzo sobie je chwalę. Wyciskarka do soków w hierarchii niezbędności zawsze stała nieco niżej. Do czasu, aż nie zagościła w naszej kuchni. Zmiksowałam przy jej pomocy tyle dobrych soków, których nie udało mi się wcześniej nigdzie spróbować. Czytaj dalej „Wiosenny sok z rabarbarem i botwinką. Test wyciskarki G21 Chamber.”
Zupa szczawiowa. Wegańska
„Tradycyjne” zupy gotuję rzadko. W zasadzie prawie nigdy. Za to za dzieciaka, w moim rodzinnym domu, takie zupy pojawiały się na stole bardzo często. Myślę, że był to prosty sposób na nakarmienie czwórki dzieci. Przygotowanie wymagało jednego garnka i w dodatku prosto i w miarę bez uszczerbku na smaku można było je odgrzać. W moim własnym domu z zup najczęściej pojawiają się te inspirowane kuchnią azjatycką lub afrykańską, a w upalne dni rozmaite wersje gazpacho. Choć czasami dopada mnie ochota na dobrą pomidorówkę z makaronem lub ryżem, kapuśniaczek, grzybową czy zupę ogórkową. Nie wzgardzę też botwinką, kremem dyniowym lub buraczanym. Jak sami widzicie jakoś się z tymi zupami „dogadałam”. Na studiach często gotowałam rozmaite wersje minestrone lub włoską zupę z ciecierzycą. Czytaj dalej „Zupa szczawiowa. Wegańska”