Bez kategorii

Świąteczny kisiel żurawinowy

img_0121

Już w zamierzchłych, studenckich czasach snułam teorię, że urodziłam się w niewłaściwych czasach, może miejscu, nie w tym świecie. Jestem zbyt naiwna, zbyt wrażliwa, za bardzo wierzę, że dobro i uczciwa praca mają znaczenie. Wierzę w wartości, które już dawno przestały być na czasie. Przez większą cześć swojego życia chciałam być postrzegana jako buntowniczka. Widziałam siebie jako twardą, nieustępliwą, upartą dziewuchę. Więcej w tym jednak myślenia życzeniowego, niż prawdy, bo nawet w najbardziej punkrockowym outficie jestem niczym Mark Darcy z Bridget Jones, który stoi nieporadnie na świątecznej imprezie rodziców, w swetrze z reniferem. To właśnie ja. Nawet w ufarbowanych na czarno włosach, ramonesce, miniówie i kowbojkach, w głębi duszy jestem dziewczyną w swetrze z reniferem. Jestem miękka jak kaczuszka, jestem troskliwym misiem, który walecznie i asertywnie potrafi mówić tylko do lustra. Jestem genialna w spacerowaniu w kółko po pokoju i oświadczaniu mojemu chłopakowi tonem, którego nie powstydziłaby się Mała Mi, że „ja to dopiero temu światu pokażę”. Rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej i stanę na głowię i na niej zatańczę, jak tylko będę mogła tym komuś pomóc. Krzywda ludzi i zwierząt sprawia, że się rozpadam. Nie jestem w stanie spokojnie patrzeć, gdy widzę, że wokół mnie dzieje się coś niepokojącego. Niestety wciąż się dzieje, a ja  nie umiem sobie z tym poradzić. 

img_0089

Mam jednak w zanadrzu kilka tak zwanych wentyli bezpieczeństwa psychicznego. Dom jest tam, gdzie mama, a przygoda jest tam, gdzie tata. Myśl, że rodzice i starsze siostry są „w pogotowiu”, totalnie mnie uspokaja. Tak, zgadza się – jestem rodzinna do kwadratu, choć chyba mniej niż kiedyś, bo dorosłość, praca i ekstremalnie mała ilość czasu spowodowała, że musiałam zniwelować swoje potrzeby spędzania czasu z bliskimi. Z drugiej strony, gdy już się widzimy to czas ten jest niezwykle intensywny i czerpię z niego energię garściami. Jedną z oznak mojej rodzinności jest to, jak ogromną miłością darzę okres około-bożonarodzeniowy, całe to przygotowanie do świąt, gwiazdkowe filmy i świąteczne jedzenie. Już jako mała dziewczynka zabawę w święta zaczynałam zaraz po 1. listopada. Choinką zawsze był grubosz jajowaty, czyli tzw. drzewko szczęścia – roślina wszędobylska zarówno w moim rodzinnym, jak i obecnym domu. W swoim „dorosłym życiu” też nie czekam z zakupem drzewka do Wigilii  i wstawiam do domu choinkę zaraz na początku grudnia. Piekę pierniki, ciastka, babeczki, gotuję i jem tak, aby w jak największej ilości dań czuć było świąteczny klimat. Na blogu pojawi się sporo przepisów właśnie z myślą o wczuwaniu się w gwiazdkowy klimat już od samego początku grudnia. Myślę, że tylko dzięki temu, że po drodze pomiędzy listopadem, a styczniem mamy Gwiazdkę, rok w rok udaje mi się dotrwać do wiosny. Naprawdę nie wiem, co by ze mną było, gdyby nie ten cały świąteczny czas…

img_0134

img_0126

Składniki:

  • 259 g żurawiny (świeża lum mrożona)
  • 50 g cukru trzcinowego lub 60 ml  syropu klonowego
  • szczypta cynamonu
  • szczypta imbiru
  • szczypta kardamonu
  • sok z 1/2 limonki
  • 1 łyżka mąki ziemniaczanej

Żurawiny płuczemy i zalewamy 250 ml zimnej wody. Gotujemy 30 minut, aż zaczną pękać. Ugotowaną  żurawiny przecieramy przez gęste sito. Dodajemy syrop lub cukier,przyprawy i sok z limonki. Mąkę łączymy z 1/8 szklanki zimnej wody i jednym ruchem wlewamy do wrzącego soku, jednocześnie energicznie mieszamy, aby nie powstały grudki. Gotujemy 2-3 minuty. Ewentualnie dosładzamy. Podajemy na  ciepło lub na zimno, z owocami lub bitą śmietaną kokosową.

img_0119

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s