Kiedyś widząc słynny angielski deser Eton Mess, przewinęłabym stronę w książce kucharskiej nie zagłębiając się za bardzo w recepturę, bo i po? Beza, bita śmietana były z odległej planety. Do tortów robiłam obrzydliwy krem na bazie budyniu i margaryny Alsan, bądź co gorsze samej margaryny i cukru pudru, o bezie nawet nie myśląc. Pamiętam jak kilka lat temu deklarowałam, że zrobię wegańską wersję wszystkiego poza bezą… Później trafiłam na jakimś blogu na wpis o bezie na bazie „kisielu” z siemienia lnianego, ale nigdy mi nie wyszła taka, jak powinna, nie trzymała się i w rezultacie rozlewała na blasze. Może miałam za słaby blender, aby odpowiednio ubić pianę. Wiosną minionego roku cały wegański internetowy świat obiegł przepis na bezę z wody z puszki po ciecierzycy, tzw. aquafaby. Szał. Okazało się, że będziemy jeść Pavlovę, pleśniaka, będziemy robić aksamitny czekoladowy mus, który świetnie sprawdzi się jako krem do ciast i torów. Z aquafaby podobno można przyrządzić cudny majonez, choć ja sama jeszcze nie próbowałam, ale przetestuję niebawem i zrelacjonują Wam jakie mam co do niego odczucia.
Na moim blogu przepisy z wykorzystaniem wody po ciecierzycy pojawiły się trzy razy. Były tarteletki z rabarbarem i rozmarynem po bezową pierzynką, była Pavlova z cytrynowym lemon curd na bazie nerkowców oraz podwójnie czekoladowy tort z letnimi owocami, w którym rolę kremu odegrał czekoladowy mus z wody po ciecierzycy.
Pomimo, że przepis na bezę jest kuszący, a mając planetarny robot kuchenny ubija się pianę błyskawicznie, sięgam po niego rzadko. Choć to niby aż dwie godziny suszenia w piekarniku w temp 100 st., receptura jest w sumie mało angażująca, tania i nie wymaga specjalnej uwagi, ale powiedzmy sobie szczerze – bezy to podłe jedzenie. Dlatego nie przygotowuję ich za często. Jak dla mnie są ciekawostką, można od czasu do czasu wykorzystać je do deserów, przygotować na imprezę, urodziny czy przyrządzić z uczestnikami warsztatów.
Jakiś czas temu dostałam prezent w postaci …. owoców. Takie prezenty lubię najbardziej! W końcu skosztowałam kiwi w wersji mini. Na początku myślałam, że wykorzystam je do sałatki i połączę z czymś wytrawnym. Zmieniłam jednak zdanie. Jesień i zimno przyszło za szybko i musiałam przygotować coś `na „jesienną deprechę”. Pod ręką była woda po ciecierzycy, puszka gęstego mleka kokosowego, które zawsze czeka w mojej lodówce, bo przecież nigdy nic nie wiadomo i nie znasz dnia, ani godziny, kiedy okaże się, że jest Ci ono niezbędne. Były też owoce.
Eton Mess zdarzyło mi się robić tylko kilka razy. Zawsze z truskawkami, choć tak naprawdę można użyć dowolnych owoców. Moim skromnym zdaniem najlepsze będą te z kategorii kwaskowatych. Mini kiwi nadają się do tego idealnie. Jak dla mnie są połączaniem kiwi i agrestu. Zjada się je w całości, ze skórką. Występują w kilku odmianach – mniejszych, większych, zielonych, czerwonych. W przekroju wyglądają identycznie jak normalne kiwi, smakują jak mieszanka kiwi i agrestu. Co ciekawe ze spokojem można je hodować w Polsce. Stają się coraz popularniejsze i znajdziecie je na półkach zarówno dużych marketów, jak i lokalnych warzywniaków. Więcej o tych owocach możecie poczytać na stronie JEDZENIE MAMY oraz tutaj.
Eton mess to słynny angielski deser wymyślony w szkole w Eton. Tradycyjnie składają się na niego truskawki, bita śmietana i pokruszone bezy, wymieszane razem w pucharku, miseczce lub szklance. Oczywiście można przygotować go z każdymi innymi owocami, ale jak wspomniałam wcześniej, najlepiej sięgnąć po te kwaśne i wyraziste w smaku. Po Eton Mess sięga Nigella Lawson, mój ulubiony Jamie Oliver i wielu innych znanych kucharzy. Pomysł, aby podawać go na talerzu pochodzi właśnie od Jamiego.
Składniki na bezę:
- zalewa z jednej puszki ciecierzycy (400 g) tj. około 1/2 -2/3 szklanki
- 1 łyżka octu
- 1,5 szklanki cukru pudru
Ciecierzycę odcedzamy, odkładamy na bok. Możemy z niej później przygotować brownie lub cieciornicę. Zalewę przelewamy do miski i zaczynamy ubijać na najwyższych obrotach naszego miksera. Najlepsze będą do tego miksery planetarne. Kiedy piana stanie się sztywna powoli dodajemy cukier, łyżka po łyżce – cały czas miksując. Na sam koniec, cały czas ubijając, wlewamy ocet. Gotowa masa powinna być sztywna i błyszcząca. Piekarnik rozgrzewamy do 100°C. Blachy wykładamy papierem do pieczenia lub matami silikonowymi. Przy pomocy rękawa cukierniczego lub po prostu łyżki nakładamy krem. Blaszki umieszczamy w rozgrzanym piekarniku i pieczemy, a może bardziej suszymy przez około 2 h. W międzyczasie zamieniamy blaszki miejscami ( w połowie pieczenia!). Zasadniczo ja często wyłączam piekarnik po około 1,5 h i pozostawiam w nim bezy do czasu, aż całkiem wystygną. Delikatnie przekładamy wystudzone bezy do pojemnika i szczelnie zamykamy.
Bita śmietana z kokosa:
Składniki:
- 1 puszka mleka kokosowego (400ml) o dużej zawartości % kokosa (80-90% tłuszczu kokosowego), schłodzonego przez przynajmniej dobę w lodówce – używam z reguły mleka firmy Real Thai
- 1 łyżki cukru pudru
Otwórz schłodzoną puszkę mleka kokosowego. Oddziel twardy tłuszcz kokosowy od wody, która znajduje się na dnie. Gęstą część przełóż do miski, dodaj cukier puder i ubij na sztywną „śmietanę”.
ETON MESS KROK PO KROKU:
- ok. 24 bezy
- porcja śmietany kokosowej z powyższego przepisu
- owoce: u mnie mini kiwi i granaty
- 2 kostki gorzkiej czekolady
Przygotuj cztery talerzyki deserowe. Na każdy rozkrusz 3 bezy, nałóż 2-3 łyżki bitej śmietany kokosowej, posyp kolejnymi 3 rozkruszonymi bezami, ułóż na wierzchu owoce i zetrzyj odrobinę czekolady.
Gotowe!
Zajadaj. Koniecznie z czarną kawą pod ręką!
jakie przepyszne połączenie smaków! z apetytem bym zjadła 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Niezwykle inspirujące, mi wychodziły bezy z siemienia, ale chętnie przetestuje ten sposób. Bita śmietana z kokosa to deserowa podstawa 🙂
PolubieniePolubienie