Nie wiem, czy mieliście już okazję widzieć najnowszą reklamę firmy Ikea, ale mnie rozbroiła całkowicie (LINK). Filmik świetnie parodiuje współczesną obsesję fotografowania jedzenia i tym samym pokazuje absurd, do którego my – blogerzy i blogerki sami dołożyliśmy cegiełkę. BA! Raczej sporej wielkości cegłę! Zamiast celebrować posiłki i cieszyć się wspólnymi chwilami z najbliższymi, strzelamy foty, nakładamy filtry, opisujemy, oznaczamy tudzież, mówiąc współcześnie tagujemy, hasztagujemy i szerujemy, czyli udostępniamy. Świat widzi nasze „małe dzieła” i wysyła serduszka, polubienia, czasem skrytykuje, ale to i tak kropla w morzu uwielbiania, więc nie bardzo nas ta krytyka obchodzi… Czasami naprawdę chcę z tym skończyć. Chcę przestać pisać bloga, prowadzić Facebooka czy Instagrama. Snapchata też mam, ale za to nie mam głowy i czasu, aby go ogarniać. Myślę sobie, że przecież mogę promować weganizm jako lekarka, mogę spróbować podziałać w Otwartych Klatach czy innej prozwierzącej organizacji. Chętnie porobiłabym kursy doszkalające, douczyła się od kolegów i koleżanek z zagranicy, jak najskuteczniej promować weganizm będąc lekarzem. W zasadzie to myślę sobie o tym, co jest skuteczniejsze i lepsze dla zwierząt: ja – wegańska blogerka kulinarna (jedna z wielu) czy ja wegańska lekarka (jedna z niewielu)? Czytaj dalej „Kawowy pudding z kaszy jaglanej z letnimi owocami”