Chciałabym napisać Wam, że wymyśliłam to danie w trakcie podróży do dalekiej Azji, wczasów, podczas których smakowałam cudów nie z tej ziemi. Niestety. Historia jest bardziej prozaiczna. Pomysł na bowinkowo-rabarbarowe curry zrodził się w trakcie zakupów na pobliskim ryneczku (dla osób spoza Wielkopolski: targowisku, bazarku). W tygodniu nie mam czasu, aby robić tam zakupy, bo sprzedawcy zwijają swoje stoiska na długo zanim opuszczam szpital. Dlatego w każdą wolną sobotę ruszam na warzywno-owocowe zakupy i cieszę się tym niemal tak bardzo, jak wakacjami. Wiosną nie mogę oderwać oczu od lad uginających się od tych wszystkich warzyw i owoców. Dziś do mojej torby wpadły między innymi truskawki, pęki botwinki, kalafior, młode pyrki i marchewki. Mam słabość do tych wszystkich babć sprzedających kwiaty z własnego ogródka, więc oprócz jedzenia zagarnęłam jeszcze piwonie. W końcu nie samymi warzywami człowiek żyje. Coś dla duszy też być musi… Niech w domu zapanuje wiosenno-letni klimat.
Wracając do curry – wygląda całkiem dobrze, a smakuje jeszcze lepiej. Ja nie skąpię na paście curry i dodaję jej całkiem sporo, ale jeżeli jesteście wrażliwi na ostre smaki możecie dodać nieco mniej curry i imbiru. Pamiętajcie, żeby kupując pastę curry rzucić okiem na skład, bo część zawiera w sobie krewetki i nie jest wegańska.
Ja lubię, kiedy warzywa w curry pozostaję al’dente, ale jeżeli wolicie w pełni miękkie po prostu gotujcie curry nieco dłużej, niż napisałam. Rabarbar nadaje fajnego kwaśnego posmaku, więc na dobrą sprawę limonkę można pominąć, ale w drugiej strony to ona nadaje curry charakterystycznego posmaku. No i jeszcze muszę Wam się z czegoś wytłumaczyć… Curry powinno podawać się ze świeżą kolendrą, którą notabene czczę i wielbię i bez której kuchnia tajska, indyjska czy meksykańska są niepełne. Niestety moja kolendra, którą zakupiłam dokładnie dzień wcześniej umarła. Wszystko wskazuje na to, że śmiercią tragiczną, bo przegrzała się na parapecie – zniszczyło ją poranne słońce… Zrobiłam więc curry bez kolendry. Niestety. Trochę z bólem serca, ale co zrobić…? Pobiegłam nawet do pobliskiego dyskontu, ale wśród całej masy ziół kolendry nie uraczyłam. Na zdjęciach rolę kolendry odegrała.. natka pietruszki, ale Wy w miarę możliwości sięgnijcie po kolendrę. Choć musicie przyznać, że pietruszka całkiem dobrze ją zagrała… Oskar dla natki za tę rolę!
Panie, Panowie zabieramy się za curry.
Składniki:
- 2 pęczki botwinki
- 2 łodygi rabarbaru
- 2 średnie marchewki
- 1 główka kalafiora
- 1 średniej wielkości cukinia (1 szklanka po pokrojeniu)
- 2 łyżki oleju
- 2-3 łyżki zielonej pasty curry
- 2 łyżeczki zmielonego kuminu
- 1 łyżeczka zmielonej kolendry
- 2 łyżki świeżo startego imbiru
- 400 ml mleka kokosowego
- sól
Botwinkę umyć, buraczki obrać i pokroić w 1 cm kawałki, a łodygi i liście posiekać. Rabarbar obrać i pokroić w 1,5 cm kawałki. Marchewkę obrać i pokroić w 1 cm krążki. Cukinię pokroić w 1,5 cm kawałki, kalafior podzielić na różyczki.
Imbir obrać i zetrzeć.
W woku lub głębokim rondlu rozgrzać olej. Dodaj pastę curry (ja preferuję ostre – więc co najmniej dodaję 3 łyżki), kumin, kolendrę, imbir i przesmażaj przez 1-2 minuty, aby przyprawy zaczęły wydzielać aromat.
Wsyp buraczki i marchewkę. Przemieszaj, zmniejsz ogień i smaż przez 5 minut mieszając raz po raz. Dodaj cukinię i kalafior, wymieszaj i smaż kolejne 5-7 minut mieszając od czasu do czasu. Dopraw około 2 płaskimi łyżeczkami soli. W razie, gdy warzywa będą się słabo dusić zwiększ ogień i gotuj jeszcze przez ok. 10 minut. Mieszaj raz po raz, aby nie zaczęły przywierać, ale nie za często, aby się nie rozpadały. Dodaj mleko kokosowe. Wymieszaj i gotuj przez 8-10 minut. Dodaj liście i łodygi botwinki oraz rabarbar. Gotuj razem 1o minut. Podawaj z ryżem, świeżą kolendrą i limonką.
Z kolendra czy bez ja takie danie ,,kupuję”, proste ,a zaskakujące, Maddy czy ja pisałam ,że uwielbiam twoje przepisy? Nie miałam nigdy wpadki z twoimi recepturami i wszystkim smakowało ,a nie testowałam tylko na wyrozumiałych weganach czy wegetarianach, ale na wymagających wszystkożercach , po kotlecikach z tempehu wszyscy oblizują paluszki 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki za miłe słowa! Pokrzepiające w chwilach, gdy już chcę rezygnować z pisania bloga 🙂
PolubieniePolubienie
Zrobiłam curry dokładnie według przepisu, przepyszne!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
❤
PolubieniePolubienie
Nie mam pasty curry, ale mam kurkumę, chilli, imbir, czosnek, kolendrę i cynamon. Da radę? 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
to zupełnie co innego niż pasta curry, ale możesz próbować z tym, że ja dodałabym jeszcze do tej mieszanki curry w proszku, może gorczycę i kumin (kmin rzymski)…
PolubieniePolubienie
no nieeeee!!! to musi być mega pyszne!
PolubieniePolubienie
Proszę, napisz na ile osób podane są proporcje w Twoim przepisie. Właśnie wróciłam z ryneczku pod Poznaniem i zabieram się za Twoje curry.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
3-4 porcje
PolubieniePolubienie
Wyglada pysznie 🙂
stellaveganlife.blogspot.com
PolubieniePolubienie
Połączenie botwinki i rabarbaru – to koniecznie muszę wypróbować 🙂
PolubieniePolubienie
Czym da radę zastąpić kalafior? Cukinią?
PolubieniePolubienie
Czamy nie? There are no limits! 🙂
PolubieniePolubienie