W ramach niedzieli wybrałam się dziś do „Nowych Horyzontów” na „Amy”. Nie chcę tu się rozwodzić nad samym filmem, czy zagłębiać w jej historię, bo każdy już pewnie coś słyszał, coś o tym wie. Dziewczyna miała tyle talentu, że spokojnie mogłabym nim obdarować kilka osób, ale o tym też nie chciałam, bo to trochę jakby pisać, że niebo jest niebieskie, a pomarańcza pomarańczowa…
Po filmie naszła mnie natomiast refleksja, że może nie ma czegoś takiego jak słabi i silni ludzie. Taki podział wydaje mi się teraz jakiś nieprawdziwy. Myślę natomiast, że to, czy jesteśmy silni czy słabi zależy bardziej od okoliczności w jakich się znajdziemy, od ludzi, którzy nas otaczają, od chwili, od miejsca, do którego trafiamy z reguły z czystego przypadku. Historia Amy w pewien sposób dowodzi mojej tezie. Jej życie mogło wyglądać zupełnie inaczej, a to, jak przebiegło wynikało z nietrafionych wyborów i ślepej miłości? Czasami jeden fałszywy krok w całym morzu dobrych, może sprawić, że totalnie się pogubimy.
Odnoszę wrażenie, że jako ludzie jesteśmy raczej słabi, a w każdym razie słabościom łatwiej ulegamy. Cała siła, którą mamy w sobie wynika bardziej z tego, czy wokół nas są ludzie, którzy pomagają nam złapać przysłowiowy wiatr w żagle czy nie. Od tego, czy we właściwych momentach znajdzie się ktoś, kto pozwoli nam wypłynąć na szerokie wody lub, gdy trzeba postawi nas do pionu i zaopiekuje się nami.
Koniec o filmie. Czas na jedzenie.
W minionym tygodniu wpadałam, przelotem dosłownie, do Hali Targowej i ku mojej uciesze zastałam tam już dynie, które czczę i uwielbiam. Wyszłam z jedną, małą i niepozorną Hokkaido pod pachą, nie mając pomysłu co z niej zrobić, a może wręcz przeciwnie – nie mogąc się zdecydować, który z planowanych od dawna przepisów na dyniowe specjały zrobię jako pierwszy. Czy będzie to coś zupełnie nowego, czy raczej receptura, po którą sięgam od lat. Padło na ciastka. Może nie idealnie zdrowe, bo z dodatkiem cukru trzcinowego, ale poza tym dużo w nich dobroci i myślę, że warto sobie takie upiec wieczorem, tym bardziej, że pogoda trochę nam odpuściła i późnym wieczorem można ze spokojem odpalać piekarniki.
W przepisie wykorzystuję mus z dyni Hokkaido, ale tak naprawdę możecie sięgnąć po każdy inny gatunek i też będzie w porządku. Mus przygotowuje się prosto i w zasadzie szybko. Sięgając po Hokkaido nie musicie jej nawet obierać ze skórki, tylko wydrążyć. Najczęściej gotuję pokrojoną dynię na parze lub piekę w piekarniku do miękkości, spryskując ją wodą na początku i w trakcie pieczenia, aby nie wyschła za bardzo. Miękka i wystudzoną dynię miksuję na gładkie puree przy pomocy blendera.
Co jeszcze? Tak naprawdę możecie użyć dowolnych płatków zbożowych, a zamiast orzechów włoskich i pestek dyni sięgnąć po inne ulubione. W miejscu rodzynków ze spokojem mogą znaleźć się inne suszone owoce, a szczególnie dobrze pasować będę wiśnie, żurawiny lub jagody. Z racji, że mamy jeszcze jagodowy sezon możecie spróbować użyć świeżych owoców lub dodać wegańskich groszków czekoladowych. Jeżeli nie macie amarantusa to użyjcie w jego miejsce płatków owsianych lub innych. Popping z amarantusa jest jednak dość łatwo dostępny i można nabyć go chociażby w sklepach sieci Rossmann.
Syrop daktylowy można zastąpić melasą, miodem z mniszka lekarskiego lub innym słodem. Jak sami widzicie przepis jest bardzo elastyczny i nie należy się go sztywno trzymać.
To co?
Do dzieła!


Składniki:
- 1 i 2/3 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
- 2/3 szklanki płatków owsianych górskich
- 2/3 szklanki poppingu z amarantusa
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 150 ml oleju
- 1/4 łyżeczka sody
- 1 łyżeczka cynamonu
- 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
- 1/2 łyżeczki imbiru w proszku
- 3/4 szklanka cukru trzcinowego (może być mniej, ale wówczas będą bardziej wytrawne)
- 2 łyżki syropu daktylowego
- szklanka musu dyniowego ( ok. 250 ml)
- 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
- 1 łyżka mielonego siemienia lnianego
- 1/2 szklanki posiekanych orzechów włoskich
- 1/2 szklanki pestek dyni
- 1/2 szklanki rodzynków
Rozgrzej piekarnik do 180 st. C. Dwie blachy z piekarnika wyłóż papierem do pieczenia lub matą sylikonową.
Wymieszaj mąkę, płatki owsiane, popping z amarantusa, proszek, sodę i przyprawy.
W drugiej miejsce połącz pozostałe składniki, poza orzechami, pestkami i rodzynkami, a następnie dodaj do nich suche i dokładnie wymieszaj. Na koniec dodaj bakalie i pestki. Połącz z dyniową masą.
Ciasto nabieraj łyżką stołową lub taką do lodów i zwilżonymi w wodzie rękoma formuj ciastka. Układaj na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Wychodzi około 30-40 sztuk.
Piecz ok 16. minut (w zależności od wielkości). W połowie pieczenia zmień kolejność blach w piekarniku.

Uwaga! Nadal zbieram głosy z konkursie BLOG DAY WROCŁAW, więc jeżeli lubicie mojego bloga to wciąż możecie oddawać na niego głosy! Codziennie, aż do 24 sierpnia! DZIĘKUJĘ!
genialne ciasteczka!
PolubieniePolubienie
dziękuję ❤
PolubieniePolubienie
Przemyślenia z początku bardzo głębokie i trafne. I niestety trochę smutne.
Co do przepisu – genialny 🙂 Znajomi byli zachwyceni 😀
PolubieniePolubienie
Przepyszne, dziękuję za przepis 🙂
PolubieniePolubienie