Na początek moja osobista historia. Kilka lat temu miałam chłopca. Chłopiec ten wybitnie nie ogarniał świata wokół. Tak to już z niektórymi jest i tacy podobno niejedną sprowadzą na złe tory, bo budzą instynkty opiekuńcze. Syndrom Piotrusia Panna u chłopka i syntonia u dziewczyny to bardzo niebezpieczne combo. We mnie, aspirującym pediatrze, nie trudno wzbudzić instynkt opiekuńczy, a ze wszystkich instynktów ten właśnie jest moją największą dumą i kulą u nogi jednocześnie. Nieważne. Chłopiec ów miał teorię, że nie ma na świecie bardziej zjawiskowego widoku niż piękna dziewczyna z płócienną torbą na ramieniu, a z torby koniecznie musi wychylać się… por. Do dziś mam wrażenie, że teoria była nieco naciągana, służyła głównie temu, aby zdobywać serca niewinnych weganek, ale co zrobić… Na pewno gusta miał oryginale, a ja do dziś i kupując pora i wkładając go do torby na zakupy uśmiecham się w duchu, bo przecież według tej opinii moja atrakcyjność w tym momencie poszybuje w górę niczym funkcja delta Diraca… 😉
Teraz pora na historię zupy. Gotuję ją chyba od podstawówki, kiedy to natknęłam się na przepis w jakimś programie kulinarnym. Oryginalnie była z masłem, ale przecież nie takie rzeczy w przepisach zmieniałam, żeby mnie masło przerosło. Oliwa z oliwek wydaje się być kuchni francuskiej równie bliska. Przepis przypadł małej Magdzie, czyli mi to gustu głównie dlatego, że był banalnie prosty i receptura ta nadal jest dla mnie zachęcająca dokładnie z tej samej przyczyny. Niemal w każdym sklepie znajdę potrzebne warzywa.
Czasami myślę, że moje gotowanie wzięło się stąd, że idąc do piaskownicy zabłądziłam. Zgubiłam drogę i trafiłam do kuchni. W niej było równie ekscytująco, więc zostałam…
Wracając do zupy. Możecie użyć czterech sporych ziemniaków lub kilkunastu malutkich, które będą ekwiwalentem tych większych. W przepisie, który znam sprzed lat zalecano, aby używać tylko białej części pora. Ja dodaję też tę jasno zieloną, która nadaje zupie ładnego oliwkowego koloru. Teraz, kiedy ziemniaki i pory są młodziutkie taka zupka wyjdzie nam wyjątkowo smaczna i aromatyczna.
Przepis jest prosty. Powiedziałabym, że banalny wręcz, ale to właśnie zazwyczaj takie receptury są najbardziej cenne na co dzień , więc postanowiłam zrobić mały powrót do przeszłości i Was nią poczęstować. Smacznego!
Składniki na 2 porcje:
- 1 por
- 4 duże lub 12-16 malutkich ziemniaków (około 600-700 g)
- 600 ml bulionu warzywnego
- 3 łyżki oliwy z oliwek
- 2 łyżeczki mąki
- sól i świeżo mielony pieprz do smaku
- koperek
Ziemniaki obieramy i kroimy w krążki. Podobnie postępujemy w porem. W krążki kroimy białą i jasnozieloną część. W rondu zagotowujemy bulion. Wrzucamy pora i ziemniaki. Gotujemy do miękkości, czyli około 10 minut. Odcedzamy bulion. Warzywa układamy z boku i rozgniatamy widelcem lub praską, ale tak niedbale, nie na puree, ale na tak, aby pozostały nam kawałki warzyw. Olej mieszamy z mąką i wlewamy do bulionu cały czas mieszając. Warzywa dodajemy do bulionu. Podajemy posypane koperkiem z grzankami z oliwą.
Historia która kryje się za zupą fantastyczna, a i zupa wygląda przepysznie. Przetestuję! 🙂
PolubieniePolubienie
Mama nadzieję, że częściej uda mi się z Wami podzielić jakimiś wspomnieniami 😉
PolubieniePolubienie
Cudowny kubek! Cała prawda ❤
PolubieniePolubienie
🙂
PolubieniePolubienie
z ta zupa jest tak; to zazwyczaj jest ziemniaczana z porem, lubie ja. Na te ilosc ziemniakow dodam 3 pory zamiast jednego.i nie dodam maki. 🙂
PolubieniePolubienie