Zanim przejdę do przepisu to ponarzekam trochę. Po polsku. Na pogodę. Na tegoroczną wiosnę i lato. Tak więc… Gdzie jesteście? Co się stało? Dlaczego wciąż i wciąż jest zimno, a ja mam wrażenie, że od stycznia nie zmieniam garderoby? Czasami mam ochotę zasiąść w fotelu z kawą i książką udając, że wcale nie trzeba wychodzić, a uwierzcie mi, że to nie jest dla mnie typowe. Nie w czerwcu. Jestem bardzo outdoorową osobą i naprawdę trudno mi usiedzieć na miejscu.
Innym razem odpływam nad lekturą i kubkiem kawy chowając się przed deszczem w Nowych Horyzontach. Niestety nie przed miłym, letnim deszczykiem, ale tym przenikliwym i zimnym. Brrr.
Jadąc do szpitala zastanawiam się czy przypadkiem nie olać dziś pracy i jeździć w kółko od pętli do pętli z nosem w książce czy jakimś miłym czasopiśmie. Zdrowy rozsądek wygrywa i jednak wędruję do moich małych pacjentów. I dobrze.
Dzisiaj lato zdaje się nieśmiało przebijać, ale dla mnie to wciąż mało. Chcę ciepła, chcę chodzić w japonkach i letnich sukienkach. Od rana do nocy. Pić kawę mrożoną ze mlekiem ryżowym i pyszne koktajle z owoców i warzyw. Oczywiście jeść też lody! Dużo lodów. I chcę wytworzyć witaminy D, bo jak nie teraz to kiedy?
Apeluję więc z tego miejsca. Drogie LATO, nie ociągaj się się. Chodź już. Tu i teraz.
A teraz czas na kilka słów o przepisie. Nigdy nie byłam fanką przetworów bazujących na occie. Zdecydowanie bardziej lubię małosolne czy kiszone ogórki, niż piklowane. Podobnie jest z resztą warzyw. Natomiast przepis z książki Sophii Hoffmann kusił mnie do dawna i wiedziałam, że pewnego dnia wykorzystam go w swojej kuchni. Piklowaną cebulę, jako dodatek do sałatki, którą podawali z naleśnikiem zamówionym w berlińskiej knajpce pani Sophii – Let it be, jadałam już jakiś czas temu. W końcu, mając w zamiarze pieczenie burgerów postanowiłam zrealizować recepturę z książki „Sophias Vegane Welt”. Oczywiście, jak to ze mną bywa, nie trzymałam się ściśle podanego przepisu. Taka moja przypadłość. Zamiast czterech suszonych papryczek chili dodałam dwie świeże. Pokusiłam się też o małe wzbogacenie przepisu laską cynamonu. Sophia poleca biały ocet winny i też taki miałam zamiar użyć. Niestety zapomniałam go nabyć przy okazji zakupów i pozostało mi sięgnięcie po ocet winny czerwony. Efekt? Bardzo fajny. Cebulka świetnie sprawdziła się przygotowanych burgerach, na które przepis poznacie niebawem, ale okazała się też świetnym dodatkiem do wielowarzywnych, grillowanych kanapek czy sałatek, którym chcemy nadać trochę wyrazistości.
Jaka jest cebula? Pikantna dzięki chili i korzenna, bo właśnie taki aromat zyskuje po dodaniu ziela, pieprzu, cynamonu i goździków. Zapraszam do gotowania.
Składniki:
- 500 g czerwonej cebuli
- 2 szklanki octu winnego czerwonego lub białego
- 4 łyżki cukru trzcinowego
- solidna szczypta soli
- 3 liście laurowe
- 6 ziaren goździków
- 6 ziaren ziela angielskiego
- 2 świeże lub cztery suszone papryczki chili
- 10 ziaren pieprzu kolorowego
- laska cynamonu
Cebulę obrać i pokroić w krążki. Do rondla wlać ocet, wsypać cukier. Doprowadzić do wrzenia. Dodać wszystkie przyprawy oraz posiekaną cebulę, wymieszać i gotować razem przez około 30 sekund.
Rondel ściągnąć z kuchenki i ostudzić zawartość. Przelać do czystego, wyparzonego i szczelnie zamykanego słoika. W lodówce przechowuje do około miesiąca.
Gotowe!
1 myśl w temacie “Piklowana cebula, czyli coś czego nie może zabraknąć w pysznych wegańskich burgerach”